Katastrofa morska: Polacy na pokładzie statku


Na pokładzie statku Ostende Max, który we wtorek zderzył się w cieśninie Malakka z tankowcem, byli polscy marynarze. Trzech z nich trafiło do malezyjskich szpitali.

- Na pokładzie Ostende Max było 21 polskich marynarzy. Trzech z nich zostało lekko rannych. Dwóch wyjdzie w piątek ze szpitala. Jeden pozostanie tydzień na obserwacji. Ma poparzone dłonie i trzeba mu zmieniać opatrunki, ale nic mu nie zagraża. Wszyscy są w dobrym stanie psychicznym - powiedział I sekretarz ambasady RP w Kuala Lumpur Robert Andrzejczyk.

Jak dodał, pozostali polscy marynarze przebywają w Port Dickson, ok. 90 km na południe od malezyjskiej stolicy Kuala Lumpur, w pobliżu której doszło do zderzenia. - Cały czas są pod opieką zarówno naszej ambasady, jak i agenta oraz armatora - zaznaczył konsul.

Frachtowiec Ostede Max ma tylko niewielkie uszkodzenia i po inspekcji w Port Dickson był w stanie kontynuować rejs do Singapuru.

Wielki pożar i eksplozje

Po zderzeniu doszło do pożaru na tankowcu Formosaproduct Brick, który wiózł 60 tys. ton ciężkiej benzyny. Gaszenie płomieni zajęło siłom ratunkowym niemal dwa dni. Na pokładzie płynącego pod liberyjską banderą tankowca doszło też do gwałtownej eksplozji, a unoszące się nad statkiem płomienie były widoczne w mieście Port Dickson.

Przyczyna wypadku nie jest jeszcze znana. Wyciek benzyny z tankowca udało się powstrzymać już w środę. Jak poinformował malezyjski urząd ochrony środowiska, na wodzie została już tylko cienka warstwa paliwa.

Wciąż szukają marynarzy

Cały czas trwają jednak poszukiwania dziewięciu członków załogi tankowca. Wśród nich nie było Polaków. Pozostałym członkom 25-osobowej załogi udało się uciec łódką z płonącego statku.

Z powodu zatrucia dymem do szpitala trafiło trzech marynarzy, 13 innych zostało poddanych leczeniu ambulatoryjnemu.

Źródło: PAP, lex.pl