Duża liczba fragmentów ciał na ziemi może przemawiać za tym, że na pokładzie rosyjskiego airbusa doszło do wybuchu, gdy samolot był jeszcze w powietrzu - twierdzi egipski ekspert medycyny sądowej.
Charakter obrażeń ciał pasażerów samolotu A321 rosyjskiej linii lotniczej Kogalymavia, który rozbił się w sobotę w Egipcie, może wskazywać na to, że zanim maszyna uderzyła w ziemię, na jej pokładzie doszło do wybuchu - powiedział egipski ekspert rosyjskiej agencji Sputnik.
Egipcjanin brał udział w procedurze oględzin zwłok. Dodał też, że biorąc pod uwagę stan większości zwłok, w celu identyfikacji zmarłych może okazać się analiza DNA. Już pierwsi ratownicy, którzy dotarli na miejsce katastrofy w sobotę mówili, że dużo ciał był spalonych. Ale to nie jedyny kłopot z identyfikacją.
- Duża liczba różnych fragmentów ciał może wskazywać na to, że silna eksplozja nastąpiła na pokładzie jeszcze przed zderzeniem z ziemią - powiedział ekspert medycyny sądowej.
Dziwne dźwięki
Informator agencji Interfax w Kairze miał dostęp do zapisów rozmów załogi airbusa z kontrolą lotów. Wynika z nich, że do momentu zerwania łączności sytuacja na pokładzie wyglądała na rutynową, załoga normalnie rozmawiała z kontrolerami, nie wspominając o problemach.
Załoga nie zdążyła nawet wysłać sygnału SOS, ale jak mówi informator Interfaksu, "moment zniknięcia samolotu z ekranów radarów na zapisie poprzedzają nietypowe dla normalnego lotu dźwięki". Co to za dźwięki, nie wiadomo i nie wiadomo, czy miały coś wspólnego z katastrofą.
Awaria czy zamach?
Airbus należący do rosyjskich linii czarterowych Kogalymavia, znanych też jako Metrojet, zniknął z radarów w sobotę na wysokości blisko 9,5 km po ok. 23 minutach od startu i spadł na pustynny półwysep Synaj. Zginęły wszystkie 224 osoby na pokładzie, w większości turyści wracający do Petersburga z wakacji w Egipcie.
Obecnie pod uwagę bierze się różne wersje, jeśli chodzi o przyczyny katastrofy, od awarii technicznej po zamach terrorystyczny.
Autor: //gak / Źródło: RIA Nowosti, tvn24.pl, Interfax