Kara śmierci za przemyt kilograma marihuany. 46-latek został powieszony

Aktualizacja:
Źródło:
BBC, Guardian, CNN
Singapur
SingapurReuters Archive
wideo 2/2
SingapurReuters Archive

46-letni Tangaraju Suppiah został stracony w środę w Singapurze za handel narkotykami. Według sądu koordynował przemyt marihuany z Malezji. Mężczyzna nie przyznawał się do winy, a obrońcy praw człowieka zwracali uwagę na słabość dowodów, na mocy których go skazano.

W środę w więzieniu Changi w Singapurze wykonano egzekucję na 46-letnim mężczyźnie. Tangaraju Suppiah został skazany przez sąd za handel narkotykami w 2018 roku, za co wymierzono mu karę śmierci. Siostra mężczyzny Leelavathy Suppiah potwierdziła w rozmowie z CNN, że jej brat został powieszony, a rodzina otrzymała akt zgonu.

Decyzja o wykonaniu kary śmierci na Tangaraju wzbudziła falę krytyki ze strony społeczności międzynarodowej. O niewykonywanie wyroku na mężczyźnie apelowało m.in. przedstawicielstwo UE w Singapurze i Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Praw Człowieka.

Organizacje broniące praw człowieka twierdziły, że wyrok wobec Tangaraju Suppiaha zapadł na podstawie słabych dowodów, a rodzina mężczyzny utrzymywała, że jest on niewinny. W ostatnich dniach przed egzekucją jego bliscy wraz z grupą aktywistów wysłali do prezydenta Singapuru Halimaha Yacoba listy, prosząc o jego ułaskawienie - podało BBC.

ZOBACZ TEŻ: Nagaenthran K. Dharmalingam stracony w Singapurze za przemyt heroiny

Tangaraju Suppiah według sądu koordynował przemyt marihuany

Według sądu Tangaraju "podżegał poprzez zaangażowanie się w spisek" do handlu narkotykami - dotyczyło to przemytu jednego kilograma marihuany z Malezji do Singapuru w 2013 roku. Choć nie został złapany na gorącym uczynku, prokuratura twierdziła, że był odpowiedzialny za koordynację przemytu. Namierzyła bowiem dwa telefony, za pomocą których koordynowano przemyt, a których właścicielami był Tangaraju. Mężczyzna twierdził jednak, że jeden z telefonów zgubił, a właścicielem drugiego wcale nie był. Mimo to sąd przyznał rację prokuraturze, przez co 46-latkowi zgodnie z singapurskim prawem wymierzono karę śmierci.

Według aktywistów zajmujących się prawami człowieka, cytowanych przez m.in. BBC i "Guardiana", Tangaraju musiał samodzielnie bronić się przed zarzutami, ponieważ jego rodziny nie było stać na adwokata. Nie zapewniono mu także tłumacza, a policja przesłuchiwała go w języku angielskim, choć on sam posługiwał się językiem tamilskim (występującym m.in. w Azji Południowo-Wschodniej). Według Centralnego Biura ds. Narkotyków w Singapurze, Tangaraju miał "w pełni należny proces zgodnie z prawem i zapewnionył dostęp do obrońcy podczas całego procesu", a twierdzenie, że odmówiono mu dostępu do tłumacza, jest "nieprawdziwe".

W niedzielę w rozmowie z dziennikarzami członkowie rodziny mężczyzny przekazali, że mogli zobaczyć 46-latka w więzieniu zza szklanej szyby. - Dzielnie stawia temu czoła dla mojej matki, bo nie chce, aby się załamała - powiedziała jego siostrzenica Subhashini Ilango. - Psychicznie przygotował się na dzień, który ma nadejść. Czuje, że zaistniała wielka niesprawiedliwość i że zostanie stracony za coś, czego nie zrobił - mówiła o nadchodzącej egzekucji.

Bliscy mężczyzny przekazali też, że będą działać na rzecz reform w systemie prawnym Singapuru pomimo egzekucji Tangaraju. - Jeśli taka niesprawiedliwość może wydarzyć się mojemu bratu, nie chciałabym, aby wydarzyła się komukolwiek innemu, więc będę walczyć - podkreśliła siostra mężczyzny Leela.

ZOBACZ TEŻ: Handlarz narkotykami skazany na karę śmierci podczas wideokonferencji

Prawo w Singapurze

Przy okazji sprawy Tangaraju media przypominają, że obowiązujące w Singapurze prawo dotyczące narkotyków jest wyjątkowo surowe. W zeszłym roku za przestępstwa związane z narkotykami wykonano karę śmierci na 11 osobach. Władze kraju utrzymują, że kara śmierci jest skutecznym środkiem odstraszającym i jest popierana przez społeczeństwo.

Aktywiści zwracają natomiast uwagę, że znalezienie w Singapurze prawnika, który podjąłby się prowadzenia sprawy, w której możliwym wyrokiem jest kara śmierci, jest wyjątkowo trudne. Według "Guardiana" w ciągu ostatniego roku w łącznie czterech sprawach, z których jedna obejmowała 24 skazańców, oskarżeni musieli bronić się przed sądem samodzielnie. Kirsten Han z organizacji Transformative Justice Collective twierdzi, że coraz częściej dochodzi do przypadków, w których prawnicy oskarżani są o nadużywanie procesu sądowego lub muszą ponosić koszty finansowe przegranych spraw.

Autorka/Autor:pb//az

Źródło: BBC, Guardian, CNN

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock