Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk zaapelował do prezydenta Petra Poroszenki, by go poparł lub zwolnił, gdyż jedynie zdecydowane działanie pozwoli wyjść z trwającego od miesiąca kryzysu politycznego - pisze w piątek dziennik "Financial Times".
W wywiadzie dla "FT" Jaceniuk uskarża się na stałe ataki ze strony koalicji rządzącej, w skład której wchodzi 136 deputowanych prezydenckiej partii; podkreślił, że "można się czuć nieswojo będąc atakowanym od tyłu".
Premier prosi o wzięcie odpowiedzialności
- Jeśli prezydent nie chce ze mną pracować i jeśli jego frakcja jest zdecydowanie przeciwna temu rządowi i temu premierowi, z całym szacunkiem proszę o wzięcie odpowiedzialności za sformowanie rządu, za przedstawienie programu nowego rządu narodowi ukraińskiemu i o sformowanie nowej koalicji - powiedział Jaceniuk.
"Najgłębszy od rewolucji z 2014 roku kryzys polityczny na Ukrainie uwidocznił się w lutym po rezygnacji ministra rozwoju gospodarczego Aivarasa Abromavicziusa, który oznajmił, że odchodzi, gdyż wdrażanie reform na Ukrainie stało się niemożliwe" - pisze "FT". Przypomina, że rząd Jaceniuka przetrwał wotum nieufności w parlamencie, lecz polityczna niepewność może zniweczyć międzynarodową pomoc finansową dla Ukrainy, w sytuacji gdy trwają rosyjskie próby zdestabilizowania tego kraju i wciągnięcia go na powrót w sferę wpływów Moskwy.
Trzy scenariusze
Zdaniem Jaceniuka przed Ukrainą rysują się obecnie trzy scenariusze: przetasowania w rządzie pozostającym pod jego przewodnictwem, nowy rząd lub przedterminowe wybory. Jaceniuk wyraża gotowość do przekazania władzy "najsilniejszemu rządowi, najsilniejszej koalicji i najlepszemu programowi". Uważa jednocześnie, że przedterminowe wybory byłyby błędem, gdyż ewentualna nowa koalicja złożona z "10 różnych partii o całkowicie różnych ideologiach" nie zdoła sformować "żadnego proreformatorskiego i prozachodniego rządu".
Premier oświadczył, że "zawsze próbował uniknąć scenariusza roku 2005". - Nigdy nie będę się skarżyć na mojego prezydenta. Będę do końca trzymać język za zębami, lecz do końca jest jeszcze bardzo daleko" - powiedział. Dziennik pisze, że niektórzy komentatorzy porównują obecną sytuację ze sporem między prezydentem Wiktorem Juszczenką a premier Julią Tymoszenko, który ostatecznie podważył prodemokratyczną pomarańczową rewolucję 2004 roku.
"Zrobiłem wszystko, co mogłem"
Jaceniuk nie zaprzeczył doniesieniom o tym, że minister finansów Natalia Jaresko i inni uczestniczą w rozmowach na temat przejęcia stanowiska szefa ukraińskiego rządu, lecz odmówił komentarza w tej kwestii.
"FT" napisał w tym tygodniu, powołując się na osoby zaznajomione z sytuacją, że przedstawiciele frakcji parlamentarnych Poroszenki i Jaceniuka zaoferowali Jaresko tekę premiera.
- Mój rząd przetrwał wotum nieufności. Jestem całkowicie otwarty na wszelkie rodzaje dyskusji, lecz każdy rząd musi mieć poparcie parlamentu - zaznaczył Jaceniuk. Podkreślił, że musiał "błagać, prosić, atakować" parlament, by uzyskać jego poparcie dla ustaw. Projekt ustawy o prywatyzacji prezentował w Radzie Najwyższej (parlamencie) 15 razy - pisze "FT".
- Zrobiłem wszystko co mogłem w obecnych warunkach. Mogę zrobić więcej, lecz musimy nacisnąć na gaz - konkluduje Jaceniuk.
Autor: asz / Źródło: PAP