"Iwan Groźny" może trafić do Niemiec


Sąd imigracyjny w Wirginii ponownie dał "zielone światło", by wydać Niemcom Johna Demjaniuka, oskarżanego o zbrodnie wojenne. Jeszcze w piątek sąd wstrzymał procedurę deportacyjną.

Nakaz ekstradycji będzie obowiązywać od środy, ale 89-letni Djemianiuk może się odwoływać, więc wciąż nie wiadomo, czy stanie przed niemieckim wymiarem sprawiedliwości za zbrodnie z czasów II wojny światowej.

W poniedziałek sąd orzekł, że właściwym organem do ponownego rozpatrywania tej sprawy - o co wnosiła obrona - jest Imigracyjna Rada Odwoławcza. W przeszłości podtrzymała ona nakaz deportacji.

"Iwan Groźny" postrachem Sobiboru

Djemianik podejrzewany jest o współudział w zamordowaniu 29 tys. Żydów w niemieckim obozie zagłady w Sobiborze między marcem a końcem września 1943 roku. Pełnił służbę także jako strażnik w Majdanku, Treblince i Flossenburgu. Dawni więźniowie twierdzą, że nazywany był "Iwanem Groźnym"

89-letni Demjaniuk nie przyznaje się do winy i twierdzi, że służył w Armii Czerwonej i dostał się do niewoli niemieckiej w 1942 roku. Po wojnie trafił do obozu dla uchodźców w Monachium. W 1952 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował jako robotnik w fabryce samochodów.

Bez obywatelstwa

Mężczyzna był dwa razy pozbawiany obywatelstwa USA. W 1986 roku został wydany Izraelowi, gdzie skazano go na śmierć za współudział w zagładzie Żydów. Jednak wyrok uchylił izraelski Sąd Najwyższy uznając, że nie ma wystarczających dowodów, iż oskarżony był osławionym "Iwanem Groźnym".

Demjaniuk wrócił po tym wyroku do Stanów Zjednoczonych. Jest bezpaństwowcem.

Obrona: deportacja to tortura

Linia obrony przed deportacją jest prosta. Obrońcy Demjaniuka twierdzą, że mężczyzna nie może być wysłany do Niemiec z powodu złego stanu zdrowia. Apelowali też o ponowne otwarcie sprawy twierdząc, że deportacja stanowiłaby "torturę czy inne okrutne, nieludzkie bądź degradujące traktowanie albo karę".

Źródło: PAP