Irak nie zamierza wycofać z użytku kontrowersyjnych wykrywaczy ładunków wybuchowych - powiedział rzecznik tego kraju. O problemie aparatury głośno zrobiło się miesiąc temu, gdy na światło dzienne wyszły kompromitujące testy "różdżek".
Badanie przeprowadzili naukowcy z laboratorium w Cambridge. Ujawnione zostały w reportażu BBC i wykazały, że wykrywacz jest bezużyteczny. Bubel został zakazany przez brytyjskie władze, a jego twórca aresztowany.
ADE-651 brytyjskiej firmy ATSC trafiło jednak wcześniej do 20 krajów, w tym do Iraku, gdzie do dzisiaj służy jako wiarygodne źródło informacji o ukrytych bombach m.in. w samochodach.
Jednak skuteczne?
Rzecznik irackiego rządu Ali al-Dabbagh utrzymuje jednak - mimo ostrzeżeń amerykanów - że cywilne wykrywacze (urządzenie nie podpada pod kategorię technologii wojskowej i nie wymaga rządowej licencji na eksport) działają.
Dowodem na to miały być zlecone przez premiera Nouriego al-Malikiego badania. Wynikać z nich ma, że poza wyjątkami, większość przyrządów wykrywa ładunki wybuchowe. Wycofane zostaną więc tylko te nieskuteczne, które zostaną zamienione na najnowszą wersję - powiedział rzecznik. Problem dotyczył około 50 proc. wykrywaczy (z zakupionych 1500) i z tego powodu toczy się śledztwo.
Według organizacji broniących praw człowieka i innych krytyków, stosowanie trefnych urządzeń mogło doprowadzić do śmierci wielu ludzi.
Źródło: APTN
Źródło zdjęcia głównego: aptn