Administracja prezydenta Joe Bidena ustala, kto ponosi odpowiedzialność za atak rakietowy na bazę Globalnej Koalicji w Irbilu, w wyniku którego jedna osoba zginęła, a kilka innych, w tym amerykański żołnierz, odniosło obrażenia. Atak, do którego doszło w poniedziałek, potępił polski resort dyplomacji.
Amerykańska armia stacjonująca w Iraku poinformowała, że co najmniej trzy rakiety spadły na Irbil, stolicę Regionu Autonomicznego Kurdystanu w północnym Iraku. Zginęła jedna osoba cywilna, a pięć zostało rannych, w tym amerykański żołnierz.
Dwie rakiety spadły w okolicach osiedli mieszkaniowych w Irbilu, a jedna uderzyła w bazę lotniczą, w której stacjonują wojska amerykańskie. Jest to pierwszy od dwóch miesięcy atak na zachodnie obiekty wojskowe lub dyplomatyczne w Iraku.
Od kilku dni ofensywę zbrojną przeciwko kurdyjskim rebeliantom w północnym Iraku prowadzi Turcja.
Biały Dom: ustalamy, kto odpowiada za atak
Rzeczniczka Białego Domu Jen Psaki powiedziała na wtorkowej konferencji prasowej, że amerykańska administracja we współpracy "z irackimi partnerami" nadal pracuje, by ustalić, kto dokładnie jest odpowiedzialny za atak.
Ministerstwo spraw wewnętrznych Kurdystanu potwierdziło w oświadczeniu, że w miasto uderzyło "kilka rakiet". Podkreślono, że służby bezpieczeństwa rozpoczęły "dokładne śledztwo" i wezwały cywilów do pozostania w domu do odwołania.
"Wzywamy do ukarania winnych i ich mocodawców"
Atak na bazę potępiło we wtorek polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. "Składamy kondolencje ofiarom i ich rodzinom. Jako członek Globalnej Koalicji wzywamy do ukarania winnych i ich mocodawców oraz wspieramy Irak na drodze do stabilizacji i w walce z terroryzmem" - czytamy w oświadczeniu polskiego MSZ.
Źródło: PAP, Reuters