Przedstawiciele ONZ w Genewie potwierdzili, że grupa inspektorów ds. broni chemicznej pod kierunkiem szwedzkiego eksperta Ake Sellstroema wróci do Syrii w środę. Za poprzedniego pobytu grupa potwierdziła użycie w ataku pod Damaszkiem sarinu. Wcześniej o powrocie inspektorów mówił wiceminister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Riabkow.
Grupa Sellstroema ma wrócić do Syrii, by dokończyć dochodzenia w sprawie przypadków użycia broni chemicznej. Tym razem, jak wynika z oświadczenia ONZ, chodzi o dowody z miejsca domniemanego użycia broni chemicznej 19 marca w Chan al-Asal koło Aleppo. - Cieszymy się, że nasze ustawiczne wezwania, by eksperci ONZ powrócili do Syrii dla zbadania innych epizodów przyniosły owoce - mówił kilka godzin wcześniej Riabkow na forum Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu. Nawiązał w ten sposób do domniemanych innych przypadków użycia broni chemicznej w Syrii poza dokonanym 21 sierpnia atakiem pod Damaszkiem, gdzie śmierć poniosło ponad 1400 ludzi.
- Według najnowszych informacji, grupa (inspektorów) wyjeżdża do Damaszku jutro, 25 września - dodał wiceminister.
Riabkow: Amerykanie przeszkadzają
Według niego współpracę z USA w kwestii syryjskiej utrudnia żądanie Waszyngtonu, by rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie oddania przez Syrię jej broni chemicznej zawierała groźbę użycia siły.
Jak powiedział Riabkow, w trakcie wizyty rosyjskiej delegacji państwowej w Damaszku w ubiegłym tygodniu strona syryjska zadeklarowała gotowość zrealizowania wszystkich zobowiązań z tytułu przystąpienia do Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW), co potwierdził w wywiadzie dla telewizji Fox News prezydent Baszar el-Asad.
- W tej sytuacji absolutnie nielogiczne są podejmowane przez Amerykanów próby skłonienia Rady Bezpieczeństwa do przyjęcia rezolucji, zawierającej bezpośrednią groźbę wobec Syrii. Mówimy naszym zachodnim partnerom, że biorąc za punkt wyjścia uzgodnienia dyplomatyczne powinniśmy obecnie realizować je w praktyce - zaznaczył Riabkow. Dodał, że imperatywem jest współdziałanie z rządem Asada. Wiceminister oświadczył, iż w rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ dopuszczający użycie siły rozdział VII Karty Narodów Zjednoczonych "może być wspomniany tylko jako element zestawu środków przeciwko naruszającym rezolucję w przypadku, gdyby w trakcie realizowania zobowiązań wobec OPCW wyszły na jaw takie działania jak odmowa współpracy, niewypełnianie zobowiązań, gdyby ktoś, nieważne kto, użył broni chemicznej". Według Rosji wciąż brak jednoznacznych dowodów dla stawianej przez wspólnotę międzynarodową tezy, że za atak chemiczny pod Damaszkiem odpowiedzialne są władze Syrii. Stanowisko takie idzie na rękę twierdzeniom reżimu Asada, iż było to dzieło rebeliantów.
Broń chemiczna w Syrii
Reżim prezydenta Syrii Baszara el-Asada i władze Rosji twierdzą, że w Chan al-Asal broni chemicznej użyli walczący z prezydentem rebelianci. Zginęło wówczas co najmniej 26 osób, w tym 16 syryjskich żołnierzy. Według syryjskiej opozycji reżim zaaranżował ten atak. Rosja wciąż utrzymuje też, że brak jednoznacznych dowodów dla stawianej przez wspólnotę międzynarodową tezy, że za atak chemiczny pod Damaszkiem 21 sierpnia odpowiedzialne są władze Syrii. W ataku śmierć poniosło ponad 1400 ludzi.
Autor: //gak / Źródło: PAP