Według lokalnych władz w Hadze, około półtora tysiąca demonstrantów zeszło z wyznaczonego miejsca zgromadzenia na pobliską autostradę. Policja przekazała, że w funkcjonariuszy rzucano kamieniami i butelkami, a także podpalono radiowóz. Służby poinformowały o użyciu armatek wodnych i oddziałów prewencji.
Według szacunków, na samej demonstracji miało pojawić się około 15 tysięcy osób. Jeden z organizatorów nawoływał ze sceny, aby nie wchodzić na autostradę. - Tylko lewicowi szaleńcy z Extinction Rebellion tak robią, my nie - powiedział. Część uczestników nie posłuchała go.
Miała być pokojowa demonstracja, były starcia z policją
Organizatorzy demonstracji wcześniej apelowali o zachowanie pokojowego charakteru protestu. Na Malieveld - placu, który znajduje się w centrum Hagi - zgromadzeni uczestnicy odpalali jednak fajerwerki oraz wymachiwali flagami, w tym kontrowersyjnymi "prinsenvlaggen" (flagami książąt orańskich), kojarzonymi z holenderskim Ruchem Narodowosocjalistycznym (NSB), który w czasie drugiej wojny światowej kolaborował z Niemcami, a obecnie używanymi przez skrajną prawicę.
Na scenie pojawiła się flaga z podobizną zamordowanego w 2002 roku holenderskiego polityka Pima Fortuyna oraz zastrzelonego we wrześniu prawicowego influencera z USA Charliego Kirka.
"Trzeba twardo rozprawić się z tymi bandytami"
Do wydarzeń odniósł się na X Geert Wilders, lider skrajnie prawicowej, antyimigranckiej Partii Wolności (PVV). Napisał, że "trzeba twardo rozprawić się z tymi bandytami". Dodał, że blokowanie autostrady oraz przemoc wobec policji są całkowicie nieakceptowalne. Sprawców nazywał "idiotami".
Demonstrację zorganizowano w kontekście trwającej w Holandii debaty nad zaostrzeniem polityki migracyjnej i azylowej, która była jedną z głównych osi sporów w kampaniach wyborczych i rozmowach koalicyjnych oraz doprowadziła do upadku koalicji premiera Dicka Schoofa. Aktualnie w sondażach na pierwszym miejscu znajduje się PVV. Wybory do drugiej izby parlamentu zaplanowane są na 29 października.
Autorka/Autor: mjz/kab
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: JOSH WALET/PAP/EPA