Gorączka latynoamerykańska Rosji


Po podpisaniu ogromnego kontraktu zbrojeniowego i manewrach wojskowych z Wenezuelą, Rosja nie wyhamowuje swojej południowoamerykańskiej ofensywy. Teraz kolej przyszła na Nikaraguę.

Nikaragua to jedyne państwo na świecie, oprócz Rosji, które uznało niepodległość Abchazji i Osetii Południowej.

Rosjanie ustami Igora Sieczina, wicepremiera odpowiedzialnego za sektor energetyczny i zaufanego premiera Władimira Putina, zaoferowały krajowi rządzonemu przez byłego lewackiego partyzanta Daniela Ortegę wzmocnienie "politycznej współpracy".

Sieczin wyjaśnił, że Moskwę z Managuą połączą także wspólne przedsięwzięcia handlowe, edukacyjne i oczywiście energetyczne.

W podzięce za współpracę z ZSRR

Uznanie gruzińskich separatystów, to nie jedyne zasługi Ortegi doceniane przez Kreml. Rosjanie pamiętają mu ciągle, że jako przywódca marksistowskiej partyzantki Sandinistów obficie sponsorowanej przez ZSRR mocno zalazł za skórę Waszyngtonowi.

Nowa rosyjska inicjatywa również ma antyamerykański charakter - Kreml nie ukrywa, że nawiązujac bliższe kontakty z Nikaraguą, Kubą, a przede wszystkim Wenezuelą rządzoną przez ludowego trybuna Hugo Chaveza, chce przede wszystkim zagrać na nosie Amerykanom, którzy tradycyjnie Amerykę Południową uważają za swoją strefę wpływów.

Źródło: Reuters