- Powiedziałem, że byliśmy szczerzy, gdy wyrażaliśmy zastrzeżenia dotyczące wyborów - stwierdził George Bush, relacjonując przebieg telefonicznej rozmowy z Władimirem Putinem. Prezydent USA poinformował, że już w poniedziałek prosił Moskwę o "wyjaśnienie wyborczych zastrzeżeń". Kreml twierdzi, że podczas rozmowy prezydentów takie słowa nie padły.
Biały Dom zaapelował do Moskwy, by zbadała zarzuty oszustw wyborczych. Już niedzielę rzecznik podległej prezydentowi USA Rady Bezpieczeństwa Narodowego Gordon Johndroe wezwał Rosję, by skontrolowała doniesienia o nieprawidłowościach podczas wyborów do Dumy. Wskazywał, że "wstępne doniesienia z Rosji zawierają twierdzenia o naruszeniach w trakcie dnia wyborczego".
Komunikat Waszynktonu od razu wywołały komentarz ze strony Kremla. - Prezydent USA w rozmowie telefonicznej z prezydentem Rosji nie wyrażał zaniepokojenia w związku z wyborami parlamentarnymi w naszym kraju - oświadczył rzecznik Putina, Aleksiej Gromow.
Jak dodał, temat wyborów parlamentarnych w Rosji został poruszony podczas rozmowy z inicjatywy Putina. - Prezydent Federacji Rosyjskiej poinformował swego amerykańskiego kolegę o wynikach wyborów, w związku z czym prezydent USA zauważył, że popularność Władimira Putina w Rosji jest znanym faktem - dodał Gromow.
- Prezydent Rosji skrytykował niektóre działania i wypowiedzi sekretariatu stanu USA z związku z wyborami parlamentarnymi w Rosji - zaznaczył Gromow. Według niego, Bush odparł na to, że "amerykański resort spraw zagranicznych postępuje w ten sposób, by szczerze przekazać Rosjanom swoje poglądy".
W niedzielnych wyborach parlamentarnych prezydencka Jedna Rosja zdobyła w 450-miejscowej Dumie Państwowej 315 miejsc. Obserwatorzy Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE i Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy ocenili, że wybory nie były uczciwe.
W tej sprawie ostro protestowała Litwa, Niemcy i Włochy - rządy tych krajów uznały wprawdzie wyniki wyborów, ale nazwały je "niedemokratycznymi". Z kolei Londyn, Waszyngton i Paryż zażądały od Moskwy wyjaśnienia zarzutów, jakie postawiła im między innymi Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (zajmująca się monitorowaniem wyborów w całej Europie - w Rosji jej przedstawicieli nie było, bo organizacja uznała, że milicja nie pozwoli im pracować) i Rada Europy.
tan
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA