Irański generał straszy Amerykanów

Iran jest oskarżany o zorganizowanie protestów przed ambasadą USA w Bagdadzie Wikimedia (CC BY SA 2.0) / Mahmood Hossein

- Nie prowadzimy kraju do wojny, ale żadnej wojny się nie boimy i mówimy Ameryce, że ma właściwie rozmawiać z narodem Iranu - oświadczył w czwartek dowódca elitarnej formacji irańskich sił zbrojnych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, generał Hosejn Salami. Amerykańskie media podkreślają, że protesty przed ambasadą USA w Bagdadzie zostały zorganizowane przez szyickie bojówki znane ze swych proirańskich sympatii.

Oświadczenie generała Salamiego jest odpowiedzią na słowa prezydenta USA Donalda Trumpa. We wtorek Trump ogłosił, że "Iran jest całkowicie odpowiedzialny" za protesty przed amerykańską ambasadą w Bagdadzie, do których doszło po nalotach sił powietrznych USA na cele związane ze wspieraną przez Iran szyicką milicją Kataib Hezbollah.

- Nie prowadzimy kraju do wojny, ale żadnej wojny się nie boimy i mówimy Ameryce, że ma właściwie rozmawiać z narodem Iranu - stwierdził gen. Salami. - Mamy taką moc, by zniszczyć ich kilka razy i się nie martwimy - dodał, wskazując na Stany Zjednoczone.

Naczelny dowódca irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, gen. Hosejn SalamiWikimedia (CC BY SA 2.0) / Mahmood Hossein

Jak podaje agencja Reutera, dowódca irańskiej armii generał dywizji Abdolrahim Mousavi, również wydał w czwartek krótkie oświadczenie, zaznaczając, że siły Teheranu są gotowe do konfrontacji z "wrogiem". - Nasze siły zbrojne monitorują wszystkie ruchy. Jeżeli ktoś popełni najmniejszy błąd, zdecydowanie zareagują, a jeśli sytuacja się zaostrzy, to pokażemy wrogowi nasze możliwości - powiedział Mousavi.

Protesty przed ambasadą

Protesty trwały od poniedziałku do środy. We wtorek kilkuset demonstrantów podpalało opony, wznosiło okrzyki i rzucało kamieniami w funkcjonariuszy ochrony i policję. Demonstranci wyłamali jedną z bram placówki i wtargnęli na jej teren.

W środę manifestanci ponownie wdarli się na teren kompleksu ambasady, po czym zniszczyli recepcję, gdzie wzniecili ogień i powybijali wiele szyb w oknach. Próbowali sforsować także drugą bramę wjazdową na teren ambasady, którą również podpalili.

"Iran będzie pociągnięty do odpowiedzialności"

Amerykańskie media podkreślają, że manifestacja została zorganizowana przez szyickie bojówki w Bagdadzie, znane ze swych proirańskich sympatii.

"Iran będzie pociągnięty do odpowiedzialności za każde odebrane życie lub szkodę materialną jakiejkolwiek części naszej infrastruktury" w Bagdadzie - napisał na Twitterze Trump. Wyjaśnił, że jego słowa "nie są ostrzeżeniem, ale groźbą".

Później amerykański prezydent złagodził swoje stanowisko i oświadczył, że "nie chce i nie przewiduje wojny z Iranem".

Protesty przed amerykańską ambasadą w Bagdadzie rozpoczęły się po niedzielnej informacji Pentagonu, który podał, że amerykańskie siły przeprowadziły naloty na związane z Kataib Hezbollah cele w Iraku i w Syrii.

USA uważają, że Kataib Hezbollah stoi m.in. za atakiem rakietowym z 27 grudnia na bazę wojskową w pobliżu miasta Kirkuk na północy Iraku.

Zginął w nim cywilny pracownik amerykańskiej misji wojskowej, a sześć osób zostało rannych. W atakach lotnictwa USA zginęło co najmniej 25 osób, a 55 zostało rannych.

W środę przywódca Iranu ajatollah Ali Chamenei potępił amerykańskie naloty w Iraku.

Autor: pp/adso / Źródło: PAP, Reuters

Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia (CC BY SA 2.0) / Mahmood Hossein

Tagi:
Raporty: