Prezydent Niemiec Joachim Gauck powiedział w sobotę podczas Dnia Stron Ojczystych w Berlinie, że choć ponad 70 lat minęło od zakończenia II wojny światowej, nie zostały naprawione wszystkie krzywdy doznane przez przymusowo wysiedlonych.
- Ponad 70 lat upłynęło od czasu, gdy 14 mln Niemców zostało wypędzonych ze swojej ojczyzny lub musiało z niej uciec - powiedział Gauck w przemówieniu do przedstawicieli niemieckich ziomkostw obchodzących swoje doroczne najważniejsze święto, Dzień Stron Ojczystych (Tag der Heimat). - Wciąż jeszcze nie zostały zaleczone wszystkie rany, nie zostały naprawione wszystkie krzywdy - zaznaczył prezydent, dodając, że mimo upływu siedmiu dekad "przeszłość jeszcze się definitywnie nie zakończyła". Gauck zauważył, że dopiero w zeszłym roku Bundestag przyznał odszkodowania niemieckim cywilom, których po drugiej wojnie światowej deportowano do ZSRR lub internowano w Polsce i Czechosłowacji, gdzie byli wykorzystywani do pracy przymusowej. Jego zdaniem symboliczne odszkodowania są ważnym sygnałem zainteresowania dla ludzi, którzy byli przez miesiące, a czasami lata wykorzystywani jako "ludzkie reparacje wojenne". Od 1 sierpnia byli niemieccy robotnicy przymusowi i ich spadkobiercy mogą starać się o jednorazowe odszkodowanie w wysokości 2,5 tys. euro. Prezydent skrytykował lewicowe i liberalne środowiska w RFN, które - jak mówił - "ze względu na politykę odprężenia z krajami Europy Wschodniej marginalizowały ofiary przymusowych wysiedleń". Utrata ojczyzny była w latach 70. i 80. w Niemczech Zachodnich powszechnie akceptowana jako "zbiorowa kara za popełnione przez Niemców zbrodnie" - mówił prezydent.
Gauck chwali Wrocław
Jak podkreślił Gauck, po upadku żelaznej kurtyny byli przesiedleńcy mogą bez żadnych ograniczeń utrzymywać kontakty z miejscami, z których pochodzą. Za "godne uwagi" prezydent Niemiec uznał zabiegi Wrocławia o zachowanie w tym mieście śladów niemieckiej historii. - Polski Wrocław nie jest prawnym następcą niemieckiego Breslau, a mimo to czuje się w coraz większym stopniu zobowiązany do zachowania niemieckiego dziedzictwa - pochwalił Gauck. - Polscy wrocławianie nie chcą po prostu tylko mieszkać w (dawnych) budynkach, chcą również zmierzyć się z duchem panującym w tych murach, na dobre i na złe - mówił prezydent.
Prezydent Niemiec o uchodźcach
Gauck nawiązał do kryzysu uchodźczego zaznaczając, że Niemcy muszą wywiązać się z "prawnego i moralnego obowiązku ochrony prześladowanych", a równocześnie nie narazić na szwank stabilności państwa i spoistości społeczeństwa. Jak podkreślił, obecna sytuacja jest trudniejsza niż 70 lat temu, gdyż do Niemiec napływają ludzie mówiący innym językiem, wyznający inną religię i pochodzący z innego kręgu kulturowego. - Nie wolno ukrywać - mówił - że napływ uchodźców związany jest z ryzykiem nieznanym po 1945 roku. - Żaden kraj przyjmujący osoby poszukujące schronienia nie może całkowicie wykluczyć, że wśród uciekinierów znajdą się osoby pragnące wyrządzić temu krajowi krzywdę lub że po przyjęciu się zradykalizują - powiedział Gauck. Prezydent dodał, że napływ imigrantów zmieni Niemcy, ale kraj pozostanie tym, czym jest obecnie, ponieważ proces integracji będzie sterowany przez państwo.
"Oporny dialog z władzami Polski"
Szef Związku Wypędzonych (BdV) Bernd Fabritius wezwał do nadrobienia opóźnień przy budowie ośrodka politycznymi informacyjno-dokumentacyjnego poświęconego przymusowym wysiedleniom w XX wieku. Wspierana przez ziomkostwa placówka w Berlinie miała powstać w bieżącym roku, obecnie jej otwarcie jest przewidywane za dwa lata. Fabritius, który jest następcą Eriki Steinbach, wyraził żal z powodu "opornie" rozwijającego się dialogu Związku Wypędzonych z "najwyższymi władzami politycznymi w Polsce". - Przyczyny leżą po obu stronach i są różnorodne - ocenił działacz BdV.
Autor: kło / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY - 1.0