Turecki rząd kierowany przez Binalego Yildirima uzyskał w niedzielnym głosowaniu w parlamencie wotum zaufania. W krótkim przemówieniu nowy premier oświadczył, że jego rząd będzie służył całemu narodowi, promował demokrację i prawa człowieka w Turcji.
Za wotum głosowało 315 deputowanych, 138 było przeciwko. - Jesteśmy rządem 79 milionów Turków - oświadczył Yildirim, który w ubiegłym tygodniu zastąpił na stanowisku Ahmeta Davutoglu. Od objęcia urzędu deklarował on, że uczyni "wszystko, co konieczne", aby jak najszybciej wprowadzić w kraju system prezydencki zgodnie z zamierzeniami szefa państwa Recepa Tayyipa Erdogana. Jednak, jak zwracają uwagę komentatorzy, w niedzielę nowy premier przybrał bardziej pojednawczy ton, obiecując "poprowadzenie demokracji jeszcze dalej". Erdogan od dawna dąży do wprowadzenia w kraju pełnego systemu prezydenckiego, którego orędownikiem jest właśnie nowy premier. Erdogan i Yildirim znają się od dawna; w 2001 roku wspólnie zakładali Partię Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP). Ahmetowi Davutoglu zarzucano, że nie jest zwolennikiem systemu prezydenckiego.
Co dalej na linii Turcja - UE?
Do zmiany na szczytach władzy w Turcji doszło, gdy ważą się losy porozumienia z UE o odsyłaniu do Turcji nielegalnie przybywających do Unii migrantów. Punktem spornym jest m.in. kwestia zmiany obowiązującej w Turcji definicji terroryzmu, stwarzającej według obrońców praw człowieka pole do nadużyć. Zmiany w prawie antyterrorystycznym były jednym z warunków zniesienia przez UE wiz dla Turków. Prezydent Erdogan ostrzegł kilka dni temu, że bez zniesienia wiz Ankara nie podejmie kroków zmierzających do wdrożenia porozumienia migracyjnego. Davutoglu, uważany za głównego autora tego porozumienia, był postrzegany jako jego gwarant, dopóki pozostawał na stanowisku premiera.
Autor: mw//rzw / Źródło: PAP