Francuzi nie wydadzą Włochom lewackiej terrorystki, która w latach 80. zabiła rzymskiego policjanta. Prezydent Nicolas Sarkozy cofnął zarządzenie sądu, który zaakceptował ekstradycję.
Marina Petrella została skazana zaocznie w roku 1992 we Włoszech na karę dożywotniego więzienia za zabójstwo w 1981 roku w Rzymie komisarza policji, napad z bronią w ręku i zamachy terrorystyczne.
Przez prawie ćwierć wieku udawało się jej jednak żyć w ukryciu. Aresztowano ją we Francji dopiero w roku 2007, mimo że od końca lat 80. przebywała w tym kraju - wyszła za mąż za Francuza i pracowała jako asystentka w opiece społecznej.
Odechciało jej się żyć
Po aresztowaniu osadzono ją w areszcie w Wersalu jako osobę ściganą we Włoszech, której ekstradycji domagał się Rzym. W czerwcu sąd nakazał wydanie Włoszki Rzymowi, ale w sierpniu nakazał jednak uwolnienie Petrelli z powodów zdrowotnych.
Jej znajomi opowiadali wtedy, że Petrella jest w fatalnej kondycji i chce umrzeć. Postanowienie o ekstradycji było jednak w mocy.
W tej sytuacji znajomi i krewni 54-letniej kobiety zwrócili się z prośbą do francuskiego prezydenta o zastosowanie "klauzuli humanitarnej", przewidzianej przez konwencję o ekstradycji między Francją a Włochami z 1957 roku.
"Sarkozy kierował się sercem"
Sarkozy przychylił się do ich argumentacji. Państwo francuskie "zrozumiało, że nie może być ciągu dalszego tej ekstradycji" - powiedziała obrończyni Petrelli i wyraziła zadowolenie z "humanitarnej, koniecznej i słusznej" decyzji, w której - jak to określiła - kierowano się "sercem".
Petrella o decyzji prezydenta dowiedziała się w szpitalu. Oprócz niej zaocznie Włosi skazali jeszcze kilkanaście osób za działalność terrorystyczną, większość z nich jest nadal na wolności.
Źródło: PAP