Francuskie Zgromadzenie Narodowe poparło pełny powrót Francji do NATO, udzielając zarazem wotum zaufania rządowi Francois Fillona. Opozycja przestrzega przed "ograniczeniem niepodległości" Francji.
Zgodnie z oczekiwaniami za decyzją rządu w tej sprawie głosowała większość izby - 329 deputowanych, przeciw zaś - 238. Wniosek wsparła, z wyjątkiem kilku deputowanych, rządząca Unia na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Przeciw wypowiedziała się opozycja - Partia Socjalistyczna (PS), Zieloni i skrajna lewica.
Wbrew głoszonym wcześniej przekonaniom, "za" głosowało wielu przeciwników francuskiego powrotu do NATO z rządzącej partii, gdyż nie chcieli oni zagrozić istnieniu gabinetu Fillona.
"To tylko przystosowanie"
W parlamencie odbyła się we wtorek debata i głosowanie nad przedstawionym przez prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego projektem powrotu Francji do struktur dowódczych NATO, z których kraj ten wystąpił w roku 1966 na mocy decyzji prezydenta Charles'a de Gaulle'a. Premier Fillon poddał założenia swojej polityki zagranicznej, w tym kwestię powrotu do Sojuszu, pod ocenę parlamentu, wnosząc jednocześnie o wotum zaufania dla swego rządu.
Głosowanie poprzedziły wystąpienie premiera i gorąca debata w izbie niższej parlamentu. Fillon podkreślił, że powrót kraju do struktur wojskowych NATO nie jest radykalną zmianą, ale jedynie "przystosowaniem".
- W roku 1966 w samym sercu napięć na linii Wschód-Zachód nasze wycofanie z organizacji było szokiem. Lecz w roku 2009 nasz powrót oznacza jedynie przystosowanie i nie wywołuje żadnego poruszenia na arenie międzynarodowej - powiedział Fillon w Zgromadzeniu Narodowym.
- Francja - sojusznik, lecz nie wasal, wierna, lecz niezależna, zawsze przyjacielska, lecz nigdy nie podporządkowana: oto charakter naszych stosunków z Ameryką - dodał premier. Ocenił, że "przyjaźni nie należy mieszać z naiwnością".
Fillon podkreślił, że francuska dyplomacja zachowa "autonomię", w tym kontrolę nad swoim arsenałem nuklearnym i swobodę w decyzji o wysyłaniu za granicę swoich wojsk.
"Mniej niepodległości"
W trakcie debaty politykę zagraniczną rządu zaatakowali deputowani socjalistyczni. Były premier Laurent Fabius (PS) przywołał, przeciwstawiając się powrotowi Francji do struktur dowódczych sojuszu, postać generała de Gaulle'a, i zarzucił rządowi przyjmowanie "logiki bloków" w wielobiegunowym świecie.
- Mówi pan nam, że nie ma żadnego ryzyka. My myślimy, że ono istnieje. Mówi pan nam, że będziemy mieli tyle samo co teraz niepodległości i jeszcze większy wpływ. Ostrzegamy pana: myślimy, że w rzeczywistości będziemy mieli mniej niepodległości i mniej wpływu - zwrócił się do Fillona Fabius. Zaznaczył, że Francja nie byłaby zdolna "praktycznie i politycznie" odmówić udziału u boku USA w wojnie w Iraku w 2003 roku, gdyby już wtedy w pełni była w NATO.
Głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym otwiera drogę Francji do objęcia pełnej roli w Sojuszu, co ma nastąpić formalnie na szczycie NATO 3 i 4 kwietnia we francuskim Strasburgu i niemieckim Kehl.
Źródło: PAP