Stojąc na tej świętej ziemi, deklarujemy, że nasze narody zawsze pozostaną silne i zjednoczone - powiedział Donald Trump podczas uroczystości 75. rocznicy lądowania aliantów w Normandii. Gospodarz obchodów, prezydent Emmanuel Macron, zaznaczył natomiast, że "Francja nie zapomniała, komu zawdzięcza wolność".
Przemawiając na ceremonii na terenie amerykańskiego cmentarza wojennego w Colleville-sur-Mer w Normandii, w pobliżu plaży Omaha, gdzie 6 czerwca 1944 roku przeprowadzono desant wojsk USA, Trump powiedział, że podczas D-Day 10 tysięcy mężczyzn poświęciło życie nie tylko dla swoich towarzyszy broni i swoich krajów, ale też po to, by "przetrwała wolność".
- Ponad siedem dekad temu żołnierze walczyli z potwornym wrogiem, który mówił o tysiącletniej Rzeszy. Walcząc z tym złem, pozostawili dziedzictwo, które będzie trwać nie tysiąc lat, a całą wieczność - powiedział prezydent USA.
- Przyszedł świt, a wróg, który okupował te tereny, zobaczył największą armadę inwazyjną w historii świata. Byli to obywatele wolnych krajów, zjednoczeni wspólnym celem - mówił Trump, wymieniając wśród tych narodów "dzielnych Polaków".
Trump zadeklarował, że "krew, którą rozlali tu żołnierze, łzy, które tu wypłakali i życie, które oddali, nie sprawiły jedynie, że wygrana została bitwa czy wojna" - Ci, którzy tu walczyli, wygrali przyszłość dla narodu, wygrali przetrwanie naszej cywilizacji - podkreślił.
- Dzisiaj, stojąc na tej świętej ziemi, deklarujemy, że nasze narody zawsze pozostaną silne i zjednoczone. Będziemy zawsze razem - powiedział.
"Francja nie zapomniała, komu zawdzięcza wolność"
- Niech żyje przyjaźń między naszymi narodami - oświadczył w czasie uroczystości prezydent Francji Emmanuel Macron. Zwracając się do weteranów, powiedział: - Wiemy, że zawdzięczamy wam naszą wolność. W imieniu swojego kraju chcę powiedzieć: dziękuję.
Jego słowa zostały przyjęte przez weteranów długimi oklaskami. W emocjonalnym wystąpieniu francuski prezydent przypomniał o poświęceniu żołnierzy, którzy 6 czerwca 1944 roku dokonali desantu w Normandii. Mówił też o "sojuszu wolnych narodów", które po wojnie doprowadziły do utworzenia Organizacji Narodów Zjednoczonych oraz NATO.
"Podjęli ryzyko, jakiego świat nie widział"
Na osobnej ceremonii w miejscu lądowania 14 tys. kanadyjskich żołnierzy w Normandii pojawił się premier Kanady Justin Trudeau. Powiedział on, że żołnierze ci "podjęli ryzyko, jakiego świat nie widział". Podkreślił, że do wszystkich Kanadyjczyków należy zapewnienie, by "ich poświęcenie i historie nie zostały zapomniane". Z uznaniem wypowiedział się o powojennym porządku światowym, w tym m.in. o ONZ i NATO, które przyczyniły się do utrzymania pokoju w okresie po drugiej wojnie światowej. Wcześniej na innym odcinku normandzkiej plaży premier Wielkiej Brytanii Theresa May wzięła wraz z Macronem udział w odsłonięciu pomnika ku czci 22 tys. brytyjskich żołnierzy poległych w D-Day i późniejszych walkach. Podczas ceremonii z udziałem niewielkiej grupy weteranów szefowa rządu oddała hołd odwadze żołnierzy. - Ci młodzi ludzie należeli do wyjątkowego pokolenia (...), którego niezrównany duch ukształtował świat powojenny - powiedziała. Macron podkreślił, że choć Wielka Brytania zamierza opuścić Unię Europejską, to "nic nigdy nie umniejszy więzi przelanej krwi i wspólnych wartości", a "prowadzone obecnie dyskusje w niczym nie pomniejszają przeszłości".
75. rocznica lądowania w Normandii
W środę w pierwszym dniu uroczystości upamiętniających D-Day w brytyjskim Portsmouth wzięli udział przywódcy 15 krajów, w tym także polski premier Mateusz Morawiecki, który wcześniej odbył krótkie spotkanie z brytyjską szefową rządu.
Zaproszonym gościom - wśród nich było ponad 300 weteranów powyżej 90. roku życia - oraz tysiącom widzów zaprezentowano m.in. nagrania archiwalne z okresu drugiej wojny światowej, a także historyczne piosenki i inscenizacje teatralne w wykonaniu czołowych brytyjskich aktorów.
Największa operacja morska w historii
Lądowanie w Normandii było największą w czasie II wojny światowej operacją desantową. Inwazja była częścią operacji "Overlord", otwierającej drugi front w Europie.
Przed świtem 6 czerwca 1944 roku rozpoczął ją desant trzech dywizji powietrznodesantowych, których zadaniem była osłona skrzydeł rejonu lądowania. O godzinie 6.30, przy wsparciu lotnictwa i artylerii, zaczęły lądować pierwsze jednostki. 150 tysięcy żołnierzy pierwszego rzutu skierowało się na ponad trzech tysiącach barek desantowych ku pięciu sektorom wybrzeża. Amerykanie utworzyli przyczółki na plaży "Utah" oraz "Omaha", na której doszło do najcięższych walk. Natomiast Brytyjczycy i Kanadyjczycy odpowiadali za przyczółki: "Gold", "Juno" i "Sword".
Siły niemieckie w Normandii były zbyt słabe, by skutecznie przeciwstawić się inwazji, ale lokalna obrona poszczególnych plaż zdołała zadać aliantom poważne straty. W sumie z pierwszego rzutu operacyjnego zginęło około 2,5 tys. żołnierzy, a 8,5 tys. zostało rannych.
Udział Polaków
W momencie lądowania w Normandii w ramach Królewskich Sił Powietrznych służyło 12 polskich dywizjonów, z których jedenaście bezpośrednio uczestniczyło w operacjach związanych z D-Day. Wsparcie zapewniały także trzy obsługiwane przez Polaków okręty wojenne, które zostały udostępnione przez Brytyjczyków Polskiej Marynarce Wojennej. Na lądzie istotną rolę odegrała także między innymi 1 Dywizja Pancerna gen. Maczka, która później wyzwoliła Holandię.
Autor: ft//kg / Źródło: tvn24.pl, PAP