Francuski parlament uchwalił w środę ustawę przewidującą kary grzywny dla klientów prostytutek. Prace nad nowymi regulacjami trwały ponad dwa lata i wywołały we Francji gorącą debatę. Zwolennicy podkreślają, że przepisy będą chronić kobiety. Nie wszyscy są jednak o tym przekonani.
Pracę nad ustawą trwały we Francji 2,5 roku. W tym czasie projekt był powodem nieustannych starć między dwiema izbami parlamentu - Zgromadzenie Narodowe, kontrolowane przez lewicę, przyjmowało dokument trzykrotnie, po czym Senat, gdzie większość stanowi prawica, odrzucał ją. To właśnie z powodu braku porozumienia ostatnie słowo mieli deputowani. Projekt poróżnił nawet członków tych samych grup parlamentarnych.
Nowe prawo przewiduje kary grzywny dla osób przyłapanych na płaceniu za usługi seksualne. Ci, którym przytrafi się to po raz pierwszy, będą musieli zapłacić 1500 euro. W przypadku recydywy kara wyniesie już 3750 euro. Na przyłapanych na gorącym uczynku będą też czekać specjalne zajęcia na temat negatywnych skutków prostytucji.
Do tej pory jedynie kilka krajów zdecydowało się na penalizację korzystania usług z prostytutek, m.in. Islandia czy Szwecja.
Protest przed parlamentem
Francuska ustawa przewiduje też rozwiązania, które mają ułatwić prostytutkom zmianę zawodu. Kobiety z zagranicy, które wyrażą chęć przekwalifikowania się, będą mogły liczyć na tymczasowe pozwolenie na pobyt we Francji.
Zwolennicy przepisów przekonują, że mają one sprawić, by prostytutki nie były traktowane jak przestępczynie, a ofiary. Przeciwnicy wskazują jednak, że zmuszą jedynie pracownice seksbiznesu do zejścia do podziemia, gdzie nie będą miały żadnej ochrony.
W środę przed siedzibą francuskiego parlamentu protestowało kilkadziesiąt kobiet, w tym wiele prostytutek.
Według oficjalnych danych we Francji jest od 30 tys. do 40 tys. prostytutek, z których większość pochodzi z zagranicy, głównie z Europy Wschodniej, Afryki, Chin i Ameryki Łacińskiej.
Autor: kg//gak / Źródło: Guardian, PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock