Stany Zjednoczone dostarczają siłom rządowym Ukrainy pomoc wartą miliony dolarów: racje żywnościowe, noktowizory, kamizelki kuloodporne, ale też pomagają m.in. w sprawach wywiadowczych - utrzymuje "Financial Times".
Ukraińskie siły rządowe zajęły w ciągu weekendu kontrolowane od kwietnia przez separatystów miasta w obwodzie donieckim: Słowiańsk, Kramatorsk, Drużkiwkę, Artiomowsk i Konstantynówkę. W poniedziałek przystąpiły do blokady Doniecka i Ługańska, zaciskając tam pętlę wokół prorosyjskich separatystów. Po wycofaniu się do Doniecka rebelianci zapowiadają przegrupowanie i dalszy opór. Kijów podkreśla, że blokada ma ich zmusić do złożenia broni. Wtorkowy "Financial Times" odnotowuje, że ofensywę przeciwko separatystom prowadzą teraz żołnierze zreorganizowanych elitarnych jednostek i funkcjonariusze sił bezpieczeństwa wyposażeni w podstawowy sprzęt bojowy. Gazeta zwraca uwagę na "znaczące czynniki ryzyka" w przypadku blokady Doniecka i Ługańska. Pisze, że taktyka zastosowana do wyparcia separatystów ze Słowiańska - gdzie odcięto dostawy wody i energii elektrycznej, a mieszkańcy byli narażeni na tygodnie ostrzału artyleryjskiego - byłaby jeszcze bardziej niebezpieczna w większych miastach. Wskazuje, że walki uliczne mogłyby spowodować gwałtowny wzrost liczby ofiar w tym konflikcie, który kosztował już życie setek żołnierzy, rebeliantów i cywilów i zmusił dziesiątki tysięcy ludzi do ucieczki przed walkami. "FT" pisze też, że wprawdzie Moskwa "pozostaje dziwnie milcząca" w kwestii weekendowych wydarzeń na wschodzie Ukrainy, ale w Kijowie utrzymują się obawy, że rozlew krwi w Doniecku mógłby zostać wykorzystany przez Rosję jako pretekst albo do wznowienia wsparcia dla rebeliantów, które - jak się wydaje - osłabło w ostatnich tygodniach, albo do bezpośredniej rosyjskiej interwencji wojskowej.
Autor: asz//rzw / Źródło: PAP