|

Nieśmiertelność już nadeszła, a zmarli przejmują Facebooka

"Facebook staje się największym cmentarzem na świecie"
"Facebook staje się największym cmentarzem na świecie"
Źródło: Ilustracja: Antonina Długosińska

Obecnie Facebook staje się największym cmentarzem na świecie, a według przewidywań Oxford Internet Institute do końca wieku liczba profili należących do zmarłych przewyższy liczbę profili osób żyjących. Technologia sprawia, że, jak nigdy wcześniej, zmarli są na wyciągnięcie ręki i "kliknięcie".

Artykuł dostępny w subskrypcji

W XXI wieku idea nieśmiertelności świętuje swój medialny i retoryczny sukces. Mając swoje źródła w tradycji antycznej, stopniowo i wielokierunkowo rozwijana przez wieki, eksplodowała popularnością w ostatnich dwóch dekadach. W nowe stulecie weszliśmy bowiem ze śmiałym przekonaniem, że śmierć jest problemem technicznym możliwym do rozwiązania. I choć od wieków ludzkość śni o nieśmiertelności, to śmierć nigdy wcześniej nie była celem tak zawziętej ofensywy naukowo-technologicznej.

O nieśmiertelności rozprawiają już nie tylko filozofowie i teologowie, ale też naukowcy, inżynierowie, specjaliści od data science, eksperci w zakresie prawa, czy konsultanci cyfrowej żałoby. Szeroko zakrojone badania prowadzone są w różnych obszarach – od tworzenia pośmiertnych awatarów i doskonalenia czatów ze zmarłymi, przez techniki głębokiego ochładzania martwych ciał z intencją przywrócenia ich do życia (krionika), aż po próby zatrzymania procesu starzenia się komórek, przetaczanie krwi ludzi młodych do organizmów ludzi w podeszłym wieku, czy przenoszenie zawartości mózgu do komputera (ang. minduploading).

Kultura zachodnia, silnie zdeterminowana technologicznie, afirmuje i promuje model człowieka nieustannie ulepszanego, którego kolejnym atrybutem ma stać się nieśmiertelność. Co dokładnie oznaczać ma nieśmiertelność w nowym stuleciu? Jakie zmiany kulturowe niesie ze sobą? I czy dotyczy ona nas wszystkich, czy może tylko najbardziej zagorzałych zwolenników transhumanizmu?

Zwrot ku nieśmiertelności

W mediach głównego nurtu w Stanach Zjednoczonych temat nieśmiertelności zaistniał około 2011 roku. Wtedy na okładce tygodnika "Time" pojawiła się przepowiednia wynalazcy, naukowca i futurologa Raymonda Kurzweila, która brzmiała następująco: "2045. Rok, w którym człowiek stanie się nieśmiertelny".

"2045. Rok, w którym człowiek stanie się nieśmiertelny"
"2045. Rok, w którym człowiek stanie się nieśmiertelny"
Źródło: Time

Ogromnym wydarzeniem w skali światowej, promującym ideę nieśmiertelności, była międzynarodowa konferencja Global Future 2045 zorganizowana w 2012 roku w Moskwie, a potem w 2013 w Nowym Jorku przez rosyjskiego miliardera Dmitrija Itskova, inicjatora projektu Avatar 2045.

W 2012 roku profesor John Martin Fischer rozpoczął na Uniwersytecie Kalifornijskim wart pięć milionów dolarów grant o nazwie The Immortality Project. W tym samym roku na rynku pojawiła się, świetnie przyjęta przez międzynarodową krytykę, książka Stephena Cave'a "Immortality", w której autor postawił śmiałą tezę, że najważniejszym impulsem rozwoju cywilizacji od zawsze było pragnienie nieśmiertelności. Mniej więcej też w tym czasie na portalu TED zaczęły pojawiać się wykłady dotyczące nieśmiertelności m.in. wspomnianego filozofa z Uniwersytetu Cambridge Stephena Cave’a, Aubreya de Greya, głoszącego rewolucyjną ideę, że starzenie jest rodzajem choroby, którą będzie można w przyszłości pokonać, czy Martine Rothblatt, zapowiadającą rychłą możliwość tworzenia pośmiertnych klonów umysłu (mindclones).

W 2013 roku ukazał się też drugi sezon, kultowego już dziś serialu Charlie Brookera "Black Mirror" z odcinkiem "Be Right Back", który stał się jedną z najważniejszych popkulturowych referencji nieśmiertelności. Serialowa Martha, nie mogąc pogodzić się ze stratą męża, rozpoczyna korzystanie z eksperymentalnej usługi mającej na celu technologiczną rezurekcję ukochanego – najpierw w formie cyfrowej, a potem także i cielesnej. "To nie będzie on, ale pomoże" – pociesza pogrążoną w żałobie i zdezorientowaną Marthę jej przyjaciółka.

Nie trzeba było długo czekać, by podobne zapewnienia zaczęli składać twórcy pierwszych pośmiertnych botów. Już bowiem w 2014 roku serialowe wizje zaczęły się ziszczać. W Massachusetts Institute of Technology (MIT) powstała usługa tworzenia pośmiertnych awatarów o nazwie Eterni.me (jak na razie jedynie w formie cyfrowej), która w ciągu godziny od jej upublicznienia, ku zaskoczeniu samych twórców, obiegła cały glob – od Stanów Zjednoczonych po Chiny. Idea technologicznie mediowanej nieśmiertelności spotkała się wówczas z wieloma głosami sprzeciwu ze strony internautów i dziennikarzy. Wydawało się więc, że pomimo jej viralowości rynek pośmiertnych usług nie przetrwa pod naporem krytyki. Jednak w ciągu kolejnych kilkunastu lat – wbrew tym przewidywaniom – na świecie pojawiło się tak wiele firm i instytucji badawczych związanych z technologiami nieśmiertelności, że badacze z Uniwersytetu w Oksfordzie – Carl Öhman i Luciano Floridi – zaproponowali, by mówić o przemyśle związanym z naszą pośmiertną cyfrową aktywnością (Digital Afterlife Industry). Sądzę jednak, że z powodzeniem możemy rozszerzyć ten termin do Immortality Industry, czyli przemysłu nieśmiertelności, tak by obejmował on również przedsięwzięcia pozawirtualne.

Biznes nieśmiertelności i kultura DIY

Wielu czołowych graczy z Doliny Krzemowej inwestuje dziś astronomiczne sumy w szeroko rozumiany przemysł nieśmiertelności, sprawiając, że życie po(bez)śmiertne uzyskuje bezprecedensową formę produktowo-usługową. Współtwórca PayPala Peter Thiel wspiera badania naukowe Aubreya de Greya nad radykalnym wydłużeniem życia, twórcy Google’a Sergey Brin i Larry Page inwestują w spółkę The Calio Life Company, której statutową misją jest "rozwiązanie problemu śmierci", a założyciel Amazona Jeff Bezos jest udziałowcem Unity Biotechnology, starającej się walczyć ze skutkami starzenia. To tylko niektóre przykłady mariażu nauki z biznesem.

Ale podejmowane są też innego rodzaju działania – oddolne, mniej spektakularne i pokazujące całkowicie odwrotny trend – w duchu kultury DIY (Do It Yourself). I tak na przykład w 2017 roku James Vlahos stworzył bota imitującego zachowanie swojego zmarłego ojca o nazwie Dadbot. Wykorzystując stosunkowo proste, ogólnodostępne narzędzia oraz sieć własnych kontaktów, Vlahos uruchomił technologię, która umożliwiała rozmowę w języku naturalnym z nieżyjącym ojcem. Z opcji tej, jak przekonywał w wywiadach Vlahos, z wielkim entuzjazmem korzysta też reszta rodziny i przyjaciele.

Taki rodzaj "chałupniczej" nieśmiertelności początkowo tworzyła również rosyjska informatyczka i założycielka start-upu Luka, Eugenia Kujda. Kiedy w 2015 roku jej przyjaciel Roman Mazurenko zginął w wypadku samochodowym, nie mogąc pogodzić się z nagłym rozstaniem, postanowiła – jak tłumaczyła w wywiadzie dla portalu The Verge – przezwyciężyć niemożliwą do zaakceptowania nieobecność Romana dzięki technologii. Po trzech miesiącach od śmierci Mazurenki w internecie pojawił się bot, który komunikował się w jego imieniu, korzystając z silnika biograficznego – wspomnień i informacji, które zostały zaimplementowane do systemu.

Nieśmiertelność jako bluszczowa idea

Choć inżynieryjna (technologicznie mediowana) nieśmiertelność wydaje się być rewolucyjną ideą, w istocie jest kontynuacją dawnych wizji, które uzyskują nową jakość dzięki zaawansowanym technologiom XXI wieku. Samo pragnienie nieśmiertelności jest stare i niezmienne od "Eposu o Gilgameszu". To, co się zmienia, to techno-kulturowe otoczenie oraz kontekst społeczno-polityczno-ekonomiczny, a wraz z nim sposoby przedłużania życia, negowania śmierci i wreszcie wytwarzania nieśmiertelności. Każda generacja i społeczeństwo ma swoich profetów i odmienny sposób opowiadania o nieśmiertelności. Jabłko – antyczny symbol nieśmiertelności – zastąpiło dziś nadgryzione jabłko Apple’a, alchemicy to wyspecjalizowani inżynierowie i specjaliści od uczenia maszynowego, odpowiednikiem średniowiecznego ars bene moriendi (sztuka dobrego umierania) staje się Digital Afterlife Manager (menadżer pośmiertnej aktywności), Nostradamus to dyrektor inżynieryjny Google’a przepowiadający nadejście ery osobliwości, a zbiorowe wyobrażenia kształtują w coraz mniejszym stopniu religia i mit, a w coraz większym rynek i kultura popularna.

Jak zatem rozumieć dziś pojęcie nieśmiertelności? Może przede wszystkim jako kolejną próbę zmiany relacji życia wobec śmierci przy użyciu najnowszych technologii. Inżynieryjna nieśmiertelność jest dynamicznym układem, w którym implodują pary pojęć: żywy/umarły, kultura/natura, realny/wirtualny przeszły/przyszły. Zasadne wydają się pytania: Kim, czym jest awatar zmarłej osoby? Jaki status ma zmarły, który w ośrodkach krionicznych nazywany jest pacjentem oczekującym na przywrócenie do życia? Czy Dadbot, z którym rozmawia James Vlahos, zaciera granice pomiędzy przeszłością a teraźniejszością?

Pojęcie nieśmiertelności, choć obciążone wielowiekową tradycją, nie dezaktualizuje się dziś, ale rozrasta, przechwytując i przyłączając kolejne formy i wyobrażenia. Krąży ono pomiędzy różnymi kulturami, dyscyplinami, środowiskami artystycznymi i naukowymi, a przez to nie ma i nie będzie mieć jednej ustalonej formy czy definicji. Idea nieśmiertelności zachowuje podobne właściwości jak bluszcz, który jako roślina szybko się rozrasta, jest mało wymagający, jeśli chodzi o warunki uprawy, łatwo się adaptuje i nieustannie wypuszcza kolejne kłącza. Nie bez znaczenia pozostaje zresztą fakt, że bluszcz jest jednym z wielu roślinnych emblematów nieśmiertelności w kulturze.

Singularity is here

Na inżynieryjną nieśmiertelność – jako nieustannie aktualizującą się i silnie zakorzenioną w kulturze ideę – można, jak sądzę, spojrzeć przewrotnie w optyce singularity is here (osobliwość już nadeszła). Inaczej więc niż chciałby wspomniany popularyzator pojęcia osobliwości Ray Kurzweil, profetycznie głosząc sigularity is near (nadchodzi osobliwość). Osobliwość, jak tłumaczy w książce o tym samym tytule Kurzweil: "to okres w przyszłości, w którym tempo zmian technologicznych będzie tak szybkie, a jego wpływ tak głęboki, że życie ludzkie zmieni się w sposób nieodwracalny. Mimo że epoka ta nie będzie ani utopią, ani dystopią, przekształci ona pojęcia, na których się opieramy, aby nadać znaczenie naszej egzystencji, poczynając od modeli biznesowych do cyklu ludzkiego życia, w tym śmierci" (Kurhaus Publishing 2013, s. 23.).

Zasadniczą tezą leżącą u podstaw zbliżającego się przełomu jest według Kurzweila stwierdzenie, że tempo zmian technologii tworzonej przez człowieka przyspiesza, a jej moc rośnie w tempie wykładniczym. Oznacza to, że wartość zwiększa się przez stałe mnożenie, a nie jak w przypadku postępu liniowego przez dodawanie stałej wartości. Mniej więcej od lat 50., co rok lub co dwa lata, podwaja się więc technologiczna wydajność.

Jak wylicza w swojej książce "Virtually Human" Martine Rohblatt – jedna z najbardziej wpływowych transhumanistek – obecnie nasze telefony warte 100 dolarów mają większą moc obliczeniową niż ta, jaką dysponowały wyprawy kosmiczne Apollo w latach 60. i 70. warte 30 bilionów dolarów. Nie próbując przeczyć tym wyliczeniom, proponuję jednak, by ideę oczekiwania na przełom, który ma nastąpić w przyszłości, zastąpić ideą uważnego obserwowania zmian zachodzących przynajmniej od dwóch dekad (do takiego ujęcia tematu zainspirowały mnie m.in. badania profesor Aleksandry Przegalińskiej). Zamiast więc wypatrywać 2045 roku, który wyznaczyć ma symbolicznie początek epoki osobliwości, proponuję przyjrzeć się temu, co przynosi teraźniejszość. To właśnie teraz dokonuje się bowiem stopniowe i głębokie przebiegunowanie wartości związanych ze śmiercią, umieraniem, żałobą czy pamiętaniem.

Technologiczny zwrot

Jedną z najważniejszych zmian kulturowo-społecznych związanych z inżynieryjną nieśmiertelnością, którą obserwujemy już dziś, jest ponowne uspołecznienie zmarłych. Blisko siedemdziesiąt lat po opisaniu przez tanatologów (gr. thánatos – śmierć, lógos – nauka) fenomenu wycofywania zmarłych z przestrzeni publicznej, mamy do czynienia z ich gwałtowną hiperobecnością. Jak do tego doszło? Na przestrzeni wieków powstało wiele technologii służących zapewnieniu zmarłym nowych formy obecności – począwszy od legend i mitów, przez malarstwo, druk, rytuały pogrzebowe, pomniki, pośmiertne maski. Kolejne technologie, które pojawiły się na przełomie XIX i XX wieku – fotografia, radio i telewizja – znacznie poszerzyły możliwości rezurekcji zmarłych, przywracając im głos i możliwość poruszania się. Mniej więcej w tym właśnie czasie zaczęła zacierać się granica pomiędzy żyjącymi i zmarłymi, pomiędzy iluzją i tym, co realne, a Davide Sisto w książce "Online Afterlives" pisze nawet wprost, że zapis obecności zmarłych za sprawą technologii wprowadził nas do świata, w którym zaczęliśmy wyobrażać sobie, że śmierć nie istnieje.

Proces przywracania zmarłych do przestrzeni publicznej przyspieszył w latach 90. wraz z rozwojem internetu i technologii informacyjnych. Choć początkowo internet był miejscem służącym do gromadzenia i wyszukiwania informacji, dalekim od tak powszechnych dziś strategii interaktywnych, to środowisko dedykowane przeżywaniu żałoby było już w fazie zalążkowej. Pierwszy wirtualny cmentarz World Wide Cementery powstał w 1995 roku i stworzył go, umierający na raka, Kanadyjczyk Mike Kibbe. W 1997 roku Carla Sofka, specjalistka w dziedzinie żałoby oraz profesor w Siena College w Nowym Jorku wprowadziła termin thanatechnology na opisanie technologii służących zdobywaniu informacji o zmarłych i kultywowaniu pamięci o nich. Tworząca się wówczas cyberprzestrzeń i rozwijana w odniesieniu do niej cyberkultura okazały się z czasem doskonałym inkubatorem obecności zmarłych.

Nowa forma obecności

Śmierć, zgodnie z założeniami twórców inżynieryjnej nieśmiertelności, nie ma być ostatecznym zerwaniem relacji, lecz zaledwie zmianą modalności, inną formą obecności. Dzięki projektom takim jak Eterni.me czy Dadbot technologicznie zapośredniczeni zmarli (w formie awatarów czy botów) "siadają" z żywymi przy stole, śpiewają piosenki, odpowiadają dowcipy i historie swojego życia. Kontakt z "nimi" jest łatwy, natychmiastowy i bezpośredni, tak jak z innymi osobami, które zapisane są w książce adresowej telefonu. Coraz więcej badaczy cyfrowej aktywności pośmiertnej zauważa, że utrzymywanie relacji ze zmarłymi w świecie wirtualnym przyjmuje formę bezpośredniej komunikacji, wypierając tym samym dawne modele pasywnego wspominania.

Kontakty, jakie żywi utrzymują ze zmarłymi, znane są oczywiście przynajmniej od średniowiecza, ale praktyki te nakierowane były dotąd na odnalezienie miejsca spoczynku dla zmarłego. To zmarły ulokowany był w centrum i to o jego pośmiertny los i "powodzenie" toczyła się gra. Dziś jednak, jak podkreślają badacze, w oderwaniu od sprawczych rytuałów czy obrzędów, to nie troska o zmarłych, lecz próba zapewnienia komfortu żyjącym warunkuje praktyki utrzymywania łączności z nieżyjącymi. Stopniowo przestaje obowiązywać też przestrzenna separacja żywych i zmarłych, co widać chociażby na Facebooku. Nie ma tam osobnego getta, odseparowanego miejsca pamięci, a profile zmarłych, nawet z oznaczeniem "wspomnienie" (Remembering), funkcjonują obok profili żyjących z ciągle aktywną listą znajomych. Można to porównać do chodzenia po pulsującym życiem mieście, w którym w różnych niespodziewanych miejscach znajdujemy nagrobki. Obecnie Facebook staje się największym cmentarzem na świecie, a według przewidywań Oxford Internet Institute do końca wieku liczba profili należących do zmarłych przewyższy liczbę profili osób żyjących. Technologia sprawia, że jak nigdy wcześniej, zmarli są na wyciągnięcie ręki i "kliknięcie".

Liczba profili nieżyjących użytkowników Facebooka
Liczba profili nieżyjących użytkowników Facebooka
Źródło: "Are the dead taking over Facebook?A Big Data approach to the future of death online", Carl J Ohman, David Watson, 2019

Pośmiertne porządkowanie sieci

Warto przy tym zauważyć, że nieśmiertelność, jako odnowiony i uaktualniony program ludzkości, nie jest pomysłem neutralnym, lecz staje się sposobem wywierania presji zachowywania życia – jego obsesyjnego kolekcjonowania oraz nieustannego multiplikowania w czasie i przestrzeni. Jak zauważa w swojej najnowszej książce "Nekros. Wprowadzenie do ontologii martwego ciała" profesor Ewa Domańska, "może się bowiem okazać, że dla przyszłych pokoleń to nie śmierć będzie stanowiła problem, ale nieśmiertelność oraz nie-całkiem-żywe lub nie-całkiem-martwe ciało i szczątki” (Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2017, s. 19). Przyszłość zatem w dużej mierze zależeć będzie od tego, czy zgodzimy się uznać rozmaite formy unieśmiertelniania za ważny komponent naszego życia.

Problem inżynieryjnej nieśmiertelności okazuje się szczególnie istotny dla ludzi urodzonych po 2000 roku. To pokolenie, dla którego nowe technologie stają się niemal organicznym przedłużeniem ich samych, jak przewidywał już w połowie XX wieku Marshall McLuhan. Media społecznościowe, self-trackery (technologie mierzące naszą życiową aktywność, np. ilość spalonych kalorii), wirtualna rzeczywistość - by wymienić tylko niektóre z nich - w sposób zasadniczy wpływają na to, jak tzw. cyfrowi tubylcy (ang. digital natives) żyją, a także jak będą umierać. Wspomniana wyżej Carla Sofka twierdzi, że im bardziej jesteśmy związani za życia z technologią, tym bardziej naturalne jest myślenie o własnej śmierci i jej następstwach w perspektywie technologicznej. To, co starszemu pokoleniu wydaje się scenariuszem przyszłości, dla młodszego pokolenia jest kwestią codziennych życiowych wyborów – etycznych, światopoglądowych czy prawnych.

Marcin Wicha w przejmującej książce "Rzeczy, których nie wyrzuciłem" opisuje proces porządkowania mieszkania po śmierci swojej matki. Dziś nawet trudno doliczyć się, w ilu takich wirtualnych "mieszkaniach" rezydują digital natives – poczynając od maila i kont na portalach społecznościowych, poprzez konta na Amazonie czy Spotify, blogi i kanały na YouTube, na kontach w bankach kończąc. W tę listę włączyć trzeba także subskrypcje stron i magazynów, przechowywanie danych w Dropboksie, OneDrivie czy Google Drivie oraz aktywne konta w grach w Second Life. Porządkowanie takich przestrzeni po śmierci ich właścicieli to emocjonalny i prawny labirynt, pełen luk, niejasności i zawiłości. A co dopiero, jeśli czyjaś śmierć świadomie zaprojektowana jest w taki sposób, by wirtualny lokator, będący odpowiednikiem zmarłego, mógł się w nich ponownie rozgościć?

Inżynieryjna nieśmiertelność jest jak papierek lakmusowy, który odsłania ważne paradoksy, problemy, dylematy i pragnienia obecnego stulecia. Ujawnia nasze indywidualne i zbiorowe lęki, weryfikuje niektóre przekonania i uwypukla społeczno-ekonomiczne dysproporcje. Parafrazując myśl profesor socjologii nauki i techniki w Massachusetts Institute of Technology Sherry Turkle: żyjemy w momencie przełomu związanego z projektem ludzkiej nieśmiertelności, nie tylko dlatego, że zaczynają pojawiać się technologie, które zbliżają nas do jej osiągnięcia, ale dlatego, że nasz sposób myślenia o jej obecności wiele nam mówi o tym, kim jesteśmy oraz kim będziemy gotowi się stać.

"Facebook staje się największym cmentarzem na świecie"
"Facebook staje się największym cmentarzem na świecie"
Źródło: Ilustracja: Antonina Długosińska
Czytaj także: