Pisarka E. Jean Carroll zarzuca byłemu prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi, że w latach 90. zgwałcił ją w przymierzalni luksusowego sklepu na Manhattanie. Jej prawnik zapewnia, że są osoby, które są gotowe potwierdzić jej relację. - To nie jest sprawa typu "on powiedział, ona powiedziała" - podkreśla. Trump wszystkiemu zaprzecza, a zdaniem jego adwokata Carroll wykorzystuje całą sprawę, by zdobyć sławę. - Stała się celebrytką i kocha każdą tego minutę - uważa.
Pisarka i felietonistka E. Jean Carroll zarzuciła byłemu prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi, że w latach 90. zgwałcił ją w luksusowym domu towarowym Bergdorf Goodman w Nowym Jorku. We wtorek w sądzie federalnych na Manhattanie ruszył proces, ławnikami są trzy kobiety i sześciu mężczyzn. Za gwałt i zniesławienie Carroll domaga się odszkodowania w niesprecyzowanej wysokości.
- Cały atak trwał zaledwie kilka minut, ale zostanie z nią na zawsze - podkreślił Shawn Crowley, prawnik Carroll. Jak tłumaczył, kobieta chce oczyścić swoje imię oraz sprawić, by Trump odpowiedział za swoje czyny.
Crowley relacjonował, że przypadkowe spotkanie jego klientki z Trumpem przebiegało początkowo w atmosferze niewinnych flirtów i żartów. Carroll znała go już wcześniej i spotkała, gdy wchodził do sklepu. Ona sama już wychodziła, ale zgodziła się wrócić, by pomóc wybrać mu prezent dla kobiety. Windą pojechali do działu z bielizną na szóstym piętrze. Był już wieczór, więc miało już nie być tam pracowników sklepu. Następnie - według relacji Crowleya - Trump zaprowadził ją do przymierzalni i przycisnął do ściany. Następnie miał "przycisnąć usta do jej ust", ściągnąć jej rajstopy i zgwałcić, mimo że Carroll stawiała opór.
Carroll miała powiedzieć o zdarzeniu dwóm przyjaciołom. Jeden z nich ostrzegł ją, żeby nie mówiła o tym nikomu, bo "dojdzie do katastrofy". "Zapomnij o tym, on ma dwustu prawników. Pogrzebie cię" - cytuje Carroll słowa przyjaciela. Stwierdziła, że posłuchała rady, ponieważ "wiedziała, jak brutalny i niebezpieczny może być Trump".
- To nie jest sprawa typu "on powiedział, ona powiedziała" - stwierdził prawnik pisarki. Jak mówił, w czasie procesu zeznawać będą dwie inne kobiety, które zarzucają Trumpowi napaść seksualną, a czemu były prezydent zaprzecza. Zeznawać ma też sama Carroll oraz - jak zapewnia Crowley - inne osoby, które potwierdzą jej wersję wydarzeń, w tym pracownicy sklepu i jej siostra.
Nie wiadomo na razie, czy zeznania złoży Donald Trump.
Rusza proces Trumpa w sprawie o gwałt
Joseph Tacopina, prawnik Trumpa, w mowie wstępnej stwierdził, że dowody wykażą, że były prezydent USA nie zaatakował Carroll. Zwrócił się do ławy przysięgłych, aby odłożyli na bok swoje uczucia wobec Trumpa. - Możecie nienawidzić Donalda Trumpa. W porządku – dodał.
Zarzucił kobiecie, że wykorzystuje sprawę dla własnych korzyści. - Stała się celebrytką i kocha każdą tego minutę - stwierdził.
Carroll nie wspominała publicznie o gwałcie przez ponad 20 lat. Napisała o sprawie w książce, której fragmenty opublikował "New York Magazine" w czerwcu 2019 roku.
Trump - wówczas prezydent - wydał wtedy oświadczenie, w którym stwierdził, że "nigdy w życiu nie spotkał tej osoby". - Ona próbuje sprzedać nową książkę, to powinno wskazywać na jej motywację. Powinna być sprzedawana w sekcji fikcja - ocenił, dodając m.in., że fizycznie Carrol nie jest w jego typie.
Źródło: PAP, New York Times, NPR