Pokaz czołgów M1 Abrams i innego uzbrojenia w Waszyngtonie będzie w czwartek, 4 lipca, częścią oficjalnych uroczystości z okazji Dnia Niepodległości. Według amerykańskich mediów niektórym dowódcom nie podoba się taka formuła zmodyfikowanego święta. "Nie jest to pierwszy raz, kiedy w ostatnich tygodniach dowódcy wojskowi zasygnalizowali swój dyskomfort z powodu potencjalnego upolitycznienia wojska" - informuje CNN.
Inaczej niż we Francji, Rosji czy Korei Północnej, w USA nie ma tradycji organizowania parad militarnych. CNN powołując się na anonimowe źródła podaje, że Pentagon miał zastrzeżenia co do eksponowania podczas święta czołgów lub innych pojazdów opancerzonych.
Telewizja ocenia, że obchody będą miały zabarwienie polityczne. Dziennik "Washington Post" podaje, że Biały Dom wręcza bilety na najlepsze miejsca na waszyngtońskim Mallu, gdzie wystąpi prezydent, członkom Komitetu Krajowego Republikanów (RNC) oraz donatorom finansującym Republikanów.
Zabraknie kilku czołowych dowódców
Kilku czołowych dowódców wojskowych nie weźmie udziału w pokazie. Niektórzy uzasadniają to wcześniejszymi planami i wysyłają na uroczystość swoich zastępców.
CNN podaje, że prywatnie wyrażane obawy dowódców dotyczące formuły obchodów zdecydowanie kontrastują z wtorkową wypowiedzią prezydenta USA Donalda Trumpa, który oznajmił, że "Pentagon i nasi wielcy przywódcy wojskowi są zachwyceni" uczestniczeniem w zmodyfikowanych przez niego obchodach 4 lipca z "niesamowitymi lotami" wojskowych samolotów na niskich wysokościach, fajerwerkami oraz jego przemówieniem.
W uroczystościach weźmie udział przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA generał Joseph Dunford. Zabraknie jednak między innymi dowódcy Gwardii Narodowej generała Josepha Lengyela oraz szefa sztabu Sił Powietrznych generała Davida Goldfeina. Pierwszy przebywa za granicą w podróży zaplanowanej w maju, a drugi na urlopie.
"Nie jest to pierwszy raz, kiedy w ostatnich tygodniach dowódcy wojskowi zasygnalizowali swój dyskomfort z powodu potencjalnego upolitycznienia wojska" - podaje CNN i przypomina, że na początku czerwca były p.o. szefa Pentagonu Patrick Shanahan wydał wewnętrzną instrukcję, wzywając dowódców do wzmocnienia "apolitycznej natury" amerykańskiego wojska.
Od czasu rezygnacji generała Jima Mattisa, byłego ministra obrony, nie powołano jeszcze szefa Pentagonu.
Powołując się na urzędnika Białego Domu, "Washington Post" pisze, że plany obchodów obejmują między innymi przelot samolotu z floty Air Force One dokładnie w momencie, gdy prezydent Trump przybędzie na uroczystość. Ma on wygłosić przemówienie przed Pomnikiem Lincolna.
"Jak zauważyło wielu krytyków, przez upolitycznienie 4 lipca Trump nieuchronnie przekształcił obchody w element kampanii wyborczej" - relacjonuje waszyngtoński dziennik.
"Symbol toksycznej, stronniczej, złośliwej atmosfery"
"New York Times" ocenia z kolei, że prezydent zrywa z "długoletnią tradycją traktowania uroczystości 4 lipca jako ponadpartyjnych, nawet apolitycznych, i służących scaleniu narodu".
Politico zwraca natomiast uwagę, że w podobnym tonie wypowiadają się sceptycznie nastawieni do polityki Trumpa konserwatyści, jak gospodarz programu radiowego Charlie Sykes oraz były republikański kongresman David Jolly.
W obronie Trumpa wystąpiła telewizja Fox News. Znany dziennikarz Geraldo Rivera powiedział, że jedynym powodem, dla którego ktoś sprzeciwia się obchodom, jest nienawiść do prezydenta.
- To symbol toksycznej, stronniczej, złośliwej atmosfery, jaką mamy w naszym kraju - skomentował publicysta.
Autor: asty//now / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24