Duńskie lotnictwo wyczerpuje swoje zapasy bomb i niedługo nie będzie już miało czym bombardować Libii - podaje gazeta "Politiken". Wojsko miało się już zwrócić do sojuszniczej Holandii o pomoc i użyczenie części swoich zapasów precyzyjnej amunicji.
Duńskie ministerstwo obrony nie potwierdziło, że zaczyna brakować sterowanych bomb, ale przyznało, że prowadzone są rozmowy z sojusznikami "o zapasach".
Dania bardzo wcześnie zaoferowała swoją pomoc w wypełnianiu rezolucji ONZ w sprawie Libii. Sześć duńskich F-16 stacjonuje w bazie na Sycylii niemal od początku nalotów. Cztery są utrzymywane w stałej gotowości do lotu. Na pierwszą misję bojową Duńczycy wystartowali 20 marca.
Od początku kampanii duńskie F-16 wykonały 274 lotów i zrzuciły 494 precyzyjne bomby sterowane laserowo i przez odbiorniki GPS.
Problem skali
Dania to nie pierwszy kraj, który ma problem z kończącymi się zapasami bomb i rakiet. Operacja w Libii zakłada intensywne bombardowania i arsenały europejskich państw NATO szybko się wyczerpują. USA pomimo oficjalnego wycofania swoich sił z operacji, dostarczają sojusznikom zapasy i amunicję, która już kosztowała około 23 milionów dolarów.
Jeszcze przed przejęciem przez NATO odpowiedzialności za ataki na siły Muammara Kaddafiego, pojawiły się w USA głosy powątpiewania, czy Europa jest w stanie samodzielnie prowadzić długotrwałą kampanię. Jednym z głównych problemów są właśnie małe zapasy precyzyjnie sterowanych bomb i rakiet. Jest to bardzo droga amunicja, której Europejczycy mają w porównaniu z Amerykanami małe zapasy.
Źródło: Defense News
Źródło zdjęcia głównego: fmn.dk