"Oszołomiony urzędnik chciał to najpierw wyjaśnić z przełożonymi" - tak pisze o reakcji jednej z osób w biurze Parlamentu Europejskiego niemiecki "Der Spiegel", który dotarł do "zaskakującego listu" wysłanego z biura Zbigniewa Ziobry do PE. Urzędnicy polskiego ministerstwa sprawiedliwości bez podania przyczyn mieli poprosić o listę wszystkich dziennikarzy akredytowanych przy tej instytucji. Ministerstwo Sprawiedliwości zaprzecza wersji przedstawionej przez niemieckie czasopismo i wyjaśnia, dlaczego prosiło o dane dziennikarzy z PE.
"Pracownik biura prasowego PE nie wiedział, jak ma na to odpowiedzieć. Zadzwonił telefon. Rozmawiał z nim urzędnik łączący się bezpośrednio z gabinetu ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Poprosił o listę wszystkich akredytowanych przy PE dziennikarzy i ich pracodawców. I nie tylko (dziennikarzy) polskich, ale ze wszystkich krajów" – opisuje wydarzenia ostatnich dni niemiecki tygodnik.
"Pozostaje w szoku"
Dalej relacjonuje, że "oszołomiony urzędnik" zgłosił sprawę swoim przełożonym, jednak w międzyczasie, "we wtorek o godz. 15.28" z resortu ministra Ziobry przyszedł e-mail kończący się słowami: "Prosimy o odpowiedź na prośbę w trybie pilnym".
"Der Spiegel" pisze, że ten e-mail zaczął we wtorkowy wieczór krążyć w różnych kręgach w PE. Powoli zapoznali się z nim dziennikarze i europarlamentarzyści. "Biuro prasowe PE natychmiast odmówiło udzielenia tych informacji, ale wciąż pozostaje w szoku" – dodaje najbardziej opiniotwórczy magazyn w Niemczech.
"Jeżeli ten list naprawdę wyszedł z polskiego ministerstwa sprawiedliwości w tej formie (...), jest on świadectwem zupełnie skrzywionego pojęcia o tym, czym jest dziennikarstwo" – mówi cytowany przez tygodnik europarlamentarzysta Michael Theurer, polityk liberalnej niemieckiej FDP.
Skąd pytanie o dziennikarzy?
"Der Spiegel" dodaje, że resort Zbigniewa Ziobry nie odpowiedział europejskim urzędnikom na pytanie o to, skąd wzięła się prośba i jak polskie władze zamierzają wykorzystać takie informacje o dziennikarzach.
Polskie ministerstwo sprawiedliwości przedstawia sytuację zupełnie inaczej:
We wtorek Zbigniew Ziobro napisał kolejny list do wiceszefa KE Fransa Timmermansa, a biuro prasowe ministerstwa dostało zadanie by przesłać ten list do dziennikarzy w Brukseli. Ktoś z biura prasowego zadzwonił więc do biura prasowego Parlamentu Europejskiego z prośbą i pytaniem czy mają listę dziennikarzy przy UE i ich adresy mailowe, bo chce im przesłać bezpośrednio nowy list ministra.
Z relacji resortu sprawiedliwości wynika, że pracownik biura w PE nie wiedział czy może listę przekazać więc poprosił o maila i powiedział, że musi się skonsultować z szefem. W końcu biuro prasowe PE odmówiło, tłumacząc, że ochrona danych osobowych nie pozwala przesłać takiej listy.
Ministerstwo Sprawiedliwości udostępniło także treść odpowiedzi, jaką przesłało autorowi artykułu w "Der Spiegel".
W odpowiedzi na Pańskie pytania informuję, że zwróciłem się z prośbą o pomoc w uzyskaniu mailowej listy dziennikarzy akredytowanych przy Parlamencie Europejskim, ponieważ chciałem przesłać mediom materiały prasowe, a konkretnie list Ministra Sprawiedliwości do wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej F. Timmermansa. Żadne inne intencje nie kryły się za moją prośbą. Pracownik biura prasowego PE w żaden sposób nie odpowiedział na naszą prośbę. Nie kierowaliśmy także takiej prośby do innych instytucji UE. Jednocześnie informuję, ze biuro prasowe jest jedną z komórek organizacyjnych w Biurze Ministra. pismo urzędnika MS do dziennikarza
Zdaniem tygodnika, pytanie zgłoszone do PE "może mieć związek" z próbą realizowania nowych ustaw pozwalających na kontrolowanie mediów publicznych w kraju.
"Der Spiegel" wiąże też list z kancelarii Zbigniewa Ziobry z innymi ruchami Prawa i Sprawiedliwości, które postanowiło m.in. w ostatnich dniach o odwołaniu polskiego ambasadora przy UE, Marka Prawdy – "eksperta od relacji z Niemcami, niezwykle potrzebnego w okresie napięć między Warszawą a Berlinem w Brukseli".
Autor: adso//gak / Źródło: Der Spiegel, tvn24.pl