Prezydent Donald Trump przedstawi swoją decyzję czy USA pozostaną w Porozumieniu Paryskim o redukcji gazów cieplarnianych dopiero po spotkaniu przywódców państw grupy G7 - poinformował we wtorek rzecznik Białego Domu Sean Spicer.
Spotkanie przywódców siedmiu najbardziej rozwiniętych państw świata odbędzie się w tym roku w dniach 26-27 maja w Taorminie na Sycylii. Porozumienie Paryskie zawarte w 2015 roku zobowiązuje jego sygnatariuszy do ograniczenia emisji dwutlenku węgla i innych gazów przyczyniających się - zdaniem przygniatającej większości naukowców - do ocieplenia klimatu Ziemi.
Sean Spicer naciskany pytaniami dziennikarzy, stwierdził, że kolejna zwłoka w podjęciu przez prezydenta decyzji czy Stany Zjednoczone będą respektowały Porozumienie Paryskie, jest podyktowane pragnieniem przeprowadzenia dalszych konsultacji w tej sprawie.
Różne opinie doradców
Zdaniem amerykańskich mediów, zwłoka Trumpa w podjęciu decyzji spowodowana jest różnicą stanowisk wśród jego najbliższych doradców. Główny strateg Białego Domu Steve Bannon i Scott Pruitt, kontrowersyjny dyrektor Agencji Ochrony Środowiska (EPA), chcą aby Trump spełnił jedną ze swoich podstawowych obietnic wyborczych i wycofał Stany Zjednoczone z tego porozumienia. Przeciwnego zdania jest córka prezydenta i od kilku tygodni jego oficjalna doradczyni Ivanka Trump oraz sekretarz stanu Rex Tillerson, który uważa, że zerwanie przez Waszyngton Porozumienia Paryskiego, spowoduje międzynarodową izolację Stanów Zjednoczonych. Trump po objęciu władzy unieważnił wiele przepisów w dziedzinie środowiska naturalnego, w tym dotyczących wydobycia węgla kamiennego, wprowadzonych przez jego poprzednika Baracka Obamę. Barack Obama podczas swoich rządów zabiegał o zawarcie Porozumienia Paryskiego i podczas wystąpienia we Włoszech we wtorek po raz kolejny opowiedział się za respektowaniem przez USA jego warunków.
Podjęcie przez Trumpa decyzji czy Stany Zjednoczone będą przestrzegały ustaleń paryskiego porozumienia klimatycznego, utrudnia coraz większe poparcie dla tego porozumienia wśród ustawodawców z Partii Republikańskiej na Kapitolu oraz w świecie biznesu.
Jak argumentują George Schultz, były sekretarz stanu w republikańskiej administracji Ronalda Reagana i Ted Halstead, prezes ekologicznej organizacji Rada Przywództwa Klimatycznego, na łamach dziennika "The New York Times", "amerykańscy biznesmeni rozumieją, że (pozostanie USA w Porozumieniu Paryskim-red.) będzie bodźcem dla nowych inwestycji, zwiększy amerykańską konkurencyjność, stworzy nowe miejsca pracy, zapewni Ameryce dostęp do globalnego rynku oraz pomoże zmniejszyć ryzyko związane ze zmianami klimatu". Schultz i Halstead uważają, że wyjście z Porozumienia Paryskiego będzie miało odwrotne skutki. Jako przykład zmiany stanowiska biznesmenów wobec porozumienia klimatycznego wskazują na wystosowany 26 kwietnia br. otwarty list do prezydenta Trumpa szefów 100 największych firm amerykańskich znajdujących się na liście czasopisma Fortune, w którym przywódcy wielkiego amerykańskiego biznesu zdecydowanie opowiedzieli się za pozostaniem Stanów Zjednoczonych w Porozumieniu Paryskim.
Autor: azb\mtom / Źródło: PAP