Dwa bombowce strategiczne Tu-95, dwa myśliwce MiG-29, nowy bombowiec taktyczny Su-34 i starszy Su-24. Wszystkie te maszyny rozbiły się w Rosji w nieco ponad miesiąc. To wyjątkowa skala strat, nawet w tak dużym lotnictwie jak rosyjskie. Możliwe, że Rosjanie mają potężnego pecha. Nie można jednak zaprzeczyć, że ich siły lotnicze mają kilka problemów, które zwiększają ryzyko katastrof.
W tym roku rosyjskie lotnictwo straciło już łącznie siedem maszyn w katastrofach. Poza sześcioma wymienionymi wcześniej, które uległy wypadkom od początku czerwca, w lutym rozbił się inny bombowiec Su-24.
Życie we wszystkich tegorocznych wypadkach straciło łącznie sześciu pilotów.
Czarna seria
W sześciu przypadkach samoloty uległy katastrofom prawdopodobnie z powodu usterek technicznych, przynajmniej tak podawały nieoficjalnie rosyjskie media powołując się na źródła w wojsku.
Najnowsza ze straconych maszyn, Su-34, rozbiła się przez błąd pilota, który fatalnie wykonał manewr lądowania. Zbyt późno "usiadł" na płycie lotniska, przez co musiał ostro hamować i nie zdążył użyć spadochronu hamującego. Przeciążone opony pękły a samoloty wpadł z pasa, przewrócił się i spłonął.
Rozbicie się tylu maszyn, w tak dużym lotnictwie jak rosyjskie, nie byłoby niczym niezwykłym, ale w ciągu roku, a nie nieco ponad miesiąca.
Blisko niechlubnego rekordu ostatnich lat
W najgorszych latach 2010 i 2012 Rosjanie stracili po siedem maszyn. Licząc od 2010 roku uszczupliło się łącznie o 31 samolotów, czyli średnio nieco ponad pięć rozbijało się rocznie. W tym samym okresie Amerykanie stracili 43 załogowe samoloty wojskowe, co daje średnio siedem rocznie. Od początku tego roku mieli już pięć katastrof.
Takie porównanie może być jednak złudne, bo Amerykanie mają ponad trzy razy więcej samolotów w swoich siłach zbrojnych i wykorzystują je znacznie intensywniej niż Rosjanie. Od ponad dekady niemal nieustannie prowadzą misje bojowe na Bliskim Wschodzie i w Azji, a ich piloci spędzają więcej czasu w powietrzu na szkoleniu niż rosyjscy.
Na dodatek dopiero co minęła połowa roku, a Rosjanie mają już na koncie tyle katastrof, ile w najgorszych latach. Możliwe, że do Nowego Roku będą mieli szczęście i stan ten się nie powiększy, ale jest prawdopodobne, że tak nie będzie i ustanowiony zostanie tym samym niechlubny rekord.
Stary sprzęt daje o sobie znać
Powodów takiego stanu rzeczy może być kilka. Jak twierdzi portal specjalistyczny „Defense News”, powołując się na rozmowę swojego korespondenta z anonimowym informatorem z rosyjskiego ministerstwa obrony, dwa główne problemy to intensywne wykorzystywanie starych samolotów oraz brak dobrze wyszkolonych pilotów.
Od około 2010 roku rosyjskie kierownictwo naciska na coraz większą aktywność wojska i zarządza niekończące się manewry oraz loty patrolowe. Po wybuchu kryzysu na Ukrainie lotnictwo jeszcze więcej ćwiczy i jeszcze częściej musi pokazywać gotowość. Jak twierdzi rozmówca „Defense News”, wszystko to nieuchronnie odbija się na stanie samolotów, które w znacznej części pamiętają czasy ZSRR.
– Nie licząc Su-34, wszystkie rozbite maszyny były stare. Jeśli zaczniesz intensywniej wykorzystywać taki sprzęt, nawet jeśli formalnie jest certyfikowany jako bezpieczny, to liczba wypadków musi wzrosnąć – mówi informator.
Brak dobrej obsługi
Rozmówca portalu wskazuje też na braki w kadrach. Rosyjskie wojsko jako całość zmaga się od wielu lat z niedostateczną liczbą chętnych do służby. W ostatnich latach problem ten powoli się zmniejszał, ale wyszkolenie pilota wojskowego to długotrwały proces. Młodych i dobrych lotników ma być mniej niż powinno, a ci starsi, którzy zaczynali karierę jeszcze w ZSRR, powoli się wykruszają.
Podobnie jest z technikami, którzy mają wielką rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa lotów. To bardzo ważna i wymagająca praca, ale mało chwalebna i atrakcyjna, wobec czego chętnych brakuje. Problem ma potęgować to, że większość części zamiennych do poradzieckich samolotów jest równie stara jak one i ich zapasy nie były odświeżane.
- Wielu producentów podzespołów zbankrutowała po rozpadzie ZSRR, albo przeszła na produkcję cywilną. Większość z tych, które pozostały, nie ma odpowiedniej kontroli jakości zapewnianej przez wojsko, jak to było w czasach radzieckich – twierdzi Wadim Koziulin z moskiewskiej organizacji analitycznej PIR Center.
Na horyzoncie nie widać poprawy
Wszystkie te problemy nie znikną w najbliższych latach. Rosjanie produkują coraz więcej nowych samolotów, ale nadal jest to za mało, aby szybko wymienić starzejącą się poradziecką flotę. Pilotów, techników i nowych części zamiennych też nie przybędzie, bo Rosja boryka się z problemami finansowymi i dotychczas szybko rosnące wydatki na wojsko podlegają redukcji, tak jak całość budżetu państwa.
Szczęściem w nieszczęściu dla rosyjskiego lotnictwa może być to, że w celu zaoszczędzenia funduszy zostanie ograniczona skala ćwiczeń i manewrów, co pozwoli odetchnąć pilotom i maszynom. Z drugiej strony, źle to wpłynie na poziom wyszkolenia kadr i przygotowanie do służby nowych pilotów.
Jest możliwe, że los będzie dla Rosjan łaskawy i do końca roku nie stracą już żadnego samolotu. Nie będzie to jednak oznaczać, że głębokie strukturalne problemy ich lotnictwa zniknęły. W Rosji produkuje się za mało nowych samolotów, aby sukcesywnie zastępować te pamiętające czasy ZSRR. Z czasem sytuacja tylko się pogorszy.
Autor: Maciej Kucharczyk//plw / Źródło: tvn24.pl, Defense News
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 3.0) | Dmitrij Pichugin