Po ujawnieniu się na początku czerwca Snowden zapowiadał, że chce pozostać w Hongkongu i walczyć tam przeciw ekstradycji do USA, których wywiadu tajemnice zdradził. Nagle zmienił plan i skrycie opuścił Chiny. Jak twierdzi jego prawnik, Pekin "zasugerował" Snowdenowi opuszczenie kraju, aby uniknąć długotrwałego sporu z USA.
Były współpracownik amerykańskich agencji wywiadu CIA i NSA uciekł z wykradzionym tajnymi informacjami do Hongkongu pod koniec maja. Tam też oficjalnie ujawnił się, po serii artykułów napisanych na podstawie jego materiałów, które rozpętały tak zwaną "Aferę PRISM". Od początku zapewniał, że planuje pozostać w Hongkongu i będzie tam walczył w sądach przeciw ekstradycji do USA, które oskarżyły go o zdradę tajemnic państwowych. W minioną niedzielę nieoczekiwanie wyjechał jednak po kryjomu do Rosji. Dlaczego zmienił zdanie?
Trudny wybór
Jak twierdzi agencja Reutera, Snowden musiał wyjechać, bowiem władze Chin w niedwuznaczny sposób "pokazały mu drzwi". Pekin chciał w ten sposób uniknąć bardzo szkodliwej dla relacji z USA batalii sądowej. Jednocześnie Chińczycy mieli "w żadnym wypadku nie móc" dopuścić do ekstradycji Snowdena, bo wyglądałoby to na "postępowanie zgodnie z rozkazami" Amerykanów. - Z drugiej strony pozostawienie go w kraju zaszkodziłoby relacjom wzajemnym i tylko wzmogło podejrzenia, że tak naprawdę był chińskim szpiegiem - twierdzi informator agencji. W związku z tym, jak twierdzi rozmówca Reutera powiązany z chińskimi władzami, Pekin był bardzo zadowolony, że "niewygodny" zbieg wyjechał. - To usuwa potencjalny długofalowy problem, niezależnie od krótkotrwałego niezadowolenia wyrażanego przez Amerykanów - twierdzi Zha Daojiong, profesor spraw międzynarodowych z Uniwersytetu Peking w Pekinie.
Dyskretna sugestia wyjazdu
Nie wiadomo, czy z ukrywającym się w Hongkongu Snowdenem kontaktował się jakiś oficjalny przedstawiciel władz. Jak twierdzi prawnik, który miał reprezentować Amerykanina, "na sto procent" była natomiast komunikacja pomiędzy Amerykaninem a władzami Hongkongu, który formalnie jest terytorium autonomicznym. Adwokat Albert Ho, który jednocześnie należy też do władz Hongkongu, twierdzi, że ze Snowdenem spotkał się "pośrednik", który przekazał mu sugestię do opuszczenia miasta, zapewniając jednocześnie, że nikt nie będzie próbował go zatrzymać. - Z nerwowych reakcji przedstawicieli władz Honkongu wynika jednoznacznie, że nie mieli w tej sprawie wiele do powiedzenia. Wszystko było sterowane z Pekinu - twierdzi Ho. Władza centralna uznała takie rozwiązanie za optymalne. Rzeczniczka chińskiego MSZ oświadczyła, że "Pekin respektuje rozwiązanie tej sprawy przez władze Hongkongu, które postąpiły zgodnie z prawem". Władze USA wyraziły natomiast oburzenie, twierdząc, że Snowden wyjechał z Chin bezprawnie. Wcześniej miał zostać unieważniony jego paszport oraz wydano za nim międzynarodowy list gończy. Teoretycznie nie powinien więc móc przekroczyć żadnej granicy.
Autor: mk/iga/k / Źródło: Reuters