Chińczycy wyrzucili z kraju czterech cudzoziemców, którzy w środę demonstrowali w Pekinie poparcie dla Tybetu. Mimo to codziennie w chińskiej stolicy dochodzi do małych protestów zagranicznych turystów.
W czwartek rano policja udaremniła kolejną próbę takiej manifestacji. Trzech amerykańskich działaczy chrześcijańskich próbowało na placu Tiananmen protestować przeciwko brakowi swobód religijnych w Chinach.
Amerykanie zostali wyprowadzeni z placu tuż po rozpoczęciu przez nich konferencji prasowej i modlitwy. - Przybyliśmy tu dziś by mówić o naruszaniu praw człowieka przez chiński rząd, by zabrać głos w imieniu tych, którzy z powodu swej religii pozostają w więzieniach - powiedział nielicznej grupie dziennikarzy uczestnik protestu - dyrektor Koalicji Obrony Chrześcijan Patrick Mahoney.
W środę w rejonie pekińskiego stadionu narodowego - zwanego Ptasim Gniazdem - zatrzymano czterech innych cudzoziemców - dwóch Brytyjczyków i dwóch Amerykanów - protestujących w sprawie Tybetu.
Naruszyli ład, muszą wyjechać
W czwartek na swej stronie internetowej dziennik "China Daily" napisał, że całej czwórce po przesłuchaniu nakazano wyjazd z Chin w ciągu 24 godzin. - Naruszyli ład publiczny i chińskie prawo - podało pekińskie Biuro Bezpieczeństwa Publicznego.
Mimo zaostrzonych środków bezpieczeństwa, obowiązujących w Pekinie, w centrum miasta podjęto już kilka prób protestów. Demonstrowali mieszkańcy miasta, wysiedleni ze swych domów. Oprócz wydalonej czwórki cudzoziemców, w środę i czwartek na placu Tiananmen inne kilkuosobowe grupy cudzoziemców podjęły próbę protestu przeciwko polityce demograficznej Chin, a także ograniczaniu swobód religijnych w tym kraju.
Źródło: PAP, tvn24.pl