Gaz łzawiący i gęsty szpaler policji, która nie waha się używać pałek. Tak wygląda w Lahore plac przed domem byłego premiera Pakistanu Nawaza Sharifa, którego obecne władze osadziły w areszcie domowym. Islamabad obawiał się, że Sharif stanie na czele zaplanowanej na poniedziałek antyrządowej demonstracji.
Dom Sharifa policjanci otoczyli rano. Byłemu premierowi, szefowi Ligi Muzułmańskiej Nawaz, przedstawili nakaz aresztowania na trzy dni. W sam raz tyle, by Sharif nie mógł w poniedziałek pojawić się w Islamabadzie na wiecu przed parlamentem.
Demonstranci będą się tam domagać realizacji przez prezydenta Asifa Alego Zardariego przedwyborczej obietnicy w sprawie przywrócenia na stanowiska sędziów, usuniętych przez jego poprzednika, generała Perweza Musharrafa.
Sharif i jego partia udzieliła poparcia prawnikom, którzy są główną siłą protestu, a sam były premier miał się pojawić w Islamabadzie osobiście. Tak jak jego brat Shahbaz, polityk tej samej partii, który również został aresztowany.
Gaz łzawiący, Sharif się nie poddaje
Aresztowany polityk zaapelował do opozycjonistów, aby nie poddawali się i kontynuowali protest. - Nie możemy zaakceptować tej decyzji. To zamknięcie w areszcie domowym jest nielegalne i niemoralne. Wszystkie te decyzje są sprzeczne z konstytucją - powiedział Sharif tłumowi zebranemu przed jego domem.
Wcześniej policja przy użyciu gazów łzawiących rozpędziła przed domem Sharifa ok. 250 osób, które przyszły wyrazić wsparcie dla lidera opozycji. Kilkunastu demonstrujących zatrzymano, ale większość rozeszła się w okoliczne ulice.
- Nikomu nie pozwolimy złamać zakazu gromadzenia się, ani napadać na policję - oświadczył jej przedstawiciel.
Rząd kontra opozycja
Rządowa akcja przeciwko opozycji rozpoczęła się w połowie tygodnia, gdy władze usiłowały zapobiec "wielkiemu marszowi" na Islamabad, którego kulminacją miał być poniedziałkowy wiec. Policja próbowała nie dopuścić do wyjazdu demonstrantów z innych miast do stolicy, a w dwóch prowincjach wprowadzono zakaz wszelkich zgromadzeń.
Źródło: PAP