Próbowałem wyciągnąć martwą kobietę z wagonu, ale jej skóra rozchodziła mi się w rękach - zeznał ocalały z hitlerowskiego obozu zagłady Sobibór Filip Białowicz. Jest on jednym ze świadków podczas procesu Johna Demjaniuka, oskarżonego o udział w Holokauście.
Przed sądem w Monachium pochodzący z Izbicy 84-letni Białowicz opowiadał o swoich przeżyciach i rzeczywistości panującej w obozie, w którym zamordowane zostały jego siostry i większość krewnych.
On sam i jego starszy brat świadczyli pracę niewolniczą. Jak relacjonował, pomagał przy rozładunku pociągów z transportami ludzi. Musiał usuwać ciała osób zmarłych w czasie podróży. Gdy ujrzał martwą kobietę, trzymającą w ramionach martwe dziecko, doznał szoku i upadł na ziemię. - Miałem nadzieję, że mnie zastrzelą - mówił, według relacji agencji dpa. Jednak nadzorujący rozładunek SS-man batem zmusił go do dalszej pracy.
Oskarżony o zamordowanie 27,9 tys. Żydów
Białowicz, podobnie jak ocalały z zagłady Tomasz Blatt, który zeznawał we wtorek i środę, nie był w stanie zidentyfikować Demjaniuka, domniemanego byłego strażnika w Sobiborze. Pochodzący z Ukrainy 89-letni Demjaniuk oskarżony jest o zamordowanie 27,9 tys. Żydów, deportowanych do Sobiboru w 1943 r. Nie przyznaje się do winy.
Według Białowicza Ukraińcy stanowili większość wachmanów w obozie. W czasie powstania więźniów w 1943 r. mieli oni również strzelać do uciekinierów.
Białowicz i Blatt zdołali uciec z Sobiboru w czasie powstania.
Podczas rozprawy Demjaniuk leżał na specjalnym łóżku, przykryty niebieskim kocem, nie reagując na to, co dzieje się w sali sądowej. Ze względu na podeszły wiek i zły stan zdrowia może on uczestniczyć w rozprawach tylko przez dwie 90-minutowe sesje dziennie.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24