Spóźniony ponad godzinę na spotkanie Narodowej Rady Rewolucyjnej Thomas Sankara wszedł szybkim krokiem do willi, gdzie oczekiwali go już członkowie rządu. Prezydent Burkina Faso zajął miejsce u szczytu stołu. Obrady zaczęły się od sprawozdania jednego ze współpracowników Sankary z jego wizyty w Beninie. Gdy nagle w pomieszczeniu rozległ się warkot, mężczyzna przerwał referowanie. - Co to za dźwięk? - zapytał zaskoczony prezydent. Przed wejściem do budynku zatrzymał się samochód, a odgłosy silnika natychmiast zastąpił dźwięk wystrzałów z karabinów. Wystraszeni członkowie Rady położyli się na ziemi, starając ukryć się za fotelami. Prezydent jako jedyny zachował spokój. Wstał i ruszył w stronę korytarza nakazując swoim podwładnym, by zostali w sali. - To mnie chcą - powiedział podnosząc ręce do góry. Chwilę później otrzymał dwa śmiertelne postrzały w głowę. Razem z nim 15 października 1987 roku zamordowano jeszcze 12 osób - polityków i ochroniarzy.