Bułgaria wybiera prezydenta. Prowadzi "czerwony generał"

Aktualizacja:

Kandydat opozycyjnej Bułgarskiej Partii Socjalistycznej (BSP) Rumen Radew wygrał niedzielną pierwszą turę wyborów prezydenckich; wyprzedza o 3,7 punktu procentowego kandydatkę rządzącej partii GERB Ceckę Caczewą - poinformowała w poniedziałek Centralna Komisja Wyborcza.

Po przeliczeniu 95,17 proc. protokołów komisji wyborczych podano, że Radew otrzymał 25,7 proc. głosów, a Caczewa – 22 proc. Frekwencja wyborcza przekroczyła 50 proc., co oznacza, że wybory były ważne. Druga tura odbędzie się w najbliższą niedzielę.

"Czerwony generał"

Natychmiast po ogłoszeniu wyników rozpoczęły się rozmowy na temat poparcia dla kandydatów. Rumen Radew podkreślił, że nie będzie zabiegać o poparcie ze strony partii politycznych, lecz ludzi, którzy chcą zmian. - Nie będę się targował z partiami – oświadczył.

Niezależnie od jego wypowiedzi lider partii mniejszości tureckiej Ruch na rzecz Praw i Swobód (DPS) Mustafa Karadayi powiedział: - Istnieje potrzeba zmiany i spodziewamy się, że nasi członkowie poprą kandydata, który na tę zmianę będzie pracować. Cecka Caczewa, kandydatka GERB, głównej siły w rządzącej od dwóch lat koalicji, w poniedziałek udała się do siedziby Bloku Reformatorskiego i otrzymała poparcie od części tworzących go ugrupowań. Uczestniczący w rządzie centroprawicowy Blok Reformatorski jest koalicją sześciu partii, z których pięć udzieliło poparcia Caczewej. Po spotkaniu Caczewa zapewniła, że jest zdecydowana "zagwarantować europejską i euroatlantycką przyszłość Bułgarii" i dać odpór "czerwonemu generałowi". O tym, że nie chce, by rządził "czerwony generał", powiedział też szef dyplomacji Danieł Mitow. "Czerwonym generałem" nazwano kandydata lewicy Rumena Radewa, generała rezerwy i do lipca br. dowódcę sił powietrznych. Paradoksem jest, że w odróżnieniu od Caczewej Radew nigdy nie był członkiem partii komunistycznej.

Nie boi się "ekstremalnych warunków"

W odpowiedzi na zarzuty centroprawicy, że zamierza zmienić euroatlantycką orientację kraju, Radew podkreślił, że nigdy nie stawiał pod znakiem zapytania europejskiego i euroatlantyckiego kierunku rozwoju kraju. - Chcę jednak, byśmy się stali twórcą rozwiązań w Sojuszu - powiedział. Przypomniał, że jako generał wielokrotnie organizował ćwiczenia natowskie i ma dyplom najbardziej prestiżowej amerykańskiej uczelni wojskowej. - Mam doświadczenie w pracy w ekstremalnych warunkach - odpowiedział Radew na pytanie o to, jak patrzy na ostrzeżenie lidera GERB i premiera Bojko Borysowa, że ten poda się do dymisji w razie porażki kandydatki jego partii Caczewej.

Zdaniem analityków negocjacje i targi między partiami politycznymi będą trwać do ostatniej chwili przed drugą turą. Mimo porozumień między kierownictwami partii nie ma jednak pewności, że wyborcy zastosują się do ich zaleceń - uważają obserwatorzy. Świadczy o tym m.in. analiza wyników pierwszej tury, która pokazała, że nastąpił odpływ tradycyjnych zwolenników partii GERB do innych kandydatów, w tym Radewa.

Nie będzie dymisji

- Nie ma podstaw i przyczyn, by rząd podawał się do dymisji – powiedziała z kolei w telewizji publicznej minister budownictwa i rozwoju regionalnego Liliana Pawłowa.

Był to pierwszy komentarz przedstawiciela rządzącej partii GERB po ogłoszeniu wstępnych danych o wynikach pierwszej tury wyborów prezydenckich. - Rząd nie uczestniczył w tej kampanii, więc nie musi śpieszyć się z dymisją – dodał minister finansów Władysław Goranow.

Podczas kampanii wyborczej lider GERB i premier Bojko Borysow kilkakrotnie mówił, że poda się do dymisji w razie porażki kandydatki GERB w pierwszej turze. Teraz Borysow odmówił komentowania wyników niedzielnych wyborów. Podkreślił, że nie ma jeszcze ostatecznych wyników. Jego zdaniem różnica między oboma kandydatami jest zbyt mała i "wciąż jest szansa na zwycięstwo w drugiej turze".

Analityk Petko Todorow nie wykluczył przedterminowych wyborów. - Nie mogę sobie wyobrazić, jak po ewentualnej porażce w drugiej turze Caczewa wróci do parlamentu - oświadczył.

Szefowa agencji socjologicznej AlphaResearch Boriana Dymitrowa komentując wyniki sondaży powyborczych oceniła, że wyraźnie ilustrują one utratę terytorium przez GERB. - Partia ta straciła w swoich tradycyjnych od lat twierdzach – Sofii i dużych miastach okręgowych – mówiła. Dane Gallupa wskazują, że na Caczewą głosowało tylko 78 proc. zwolenników GERB, 9 proc. oddało głos na jej rywala z lewicy, a kilkanaście procent głosów oddano na innych kandydatów.

Rozłam w koalicji

Według analityka agencji Gallup Ziwko Georgijewa doszło do "buntu tradycyjnego elektoratu GERB”. Dyrektor tej agencji Pyrwan Symeonow podkreślił, że nowa sytuacja polityczna prawdopodobnie oznacza przedterminowe wybory parlamentarne. Niedzielne wybory jego zdaniem pokazały rozłam w rządzącej od dwóch lat kruchej koalicji. - Ustąpienie rządu i przyszłe wybory parlamentarne będą ważniejsze od głosowania za tydzień - dodał.

Zdaniem socjologa Andreja Rajczewa dodatkowym odśrodkowym czynnikiem w rządzącej koalicji będą wyniki zjednoczonych nacjonalistów, których kandydat Krasymir Karakaczanow otrzymał według sondaży 12-15 proc. głosów.

Autor: lukl\mtom\adso / Źródło: PAP