Brytyjskie "nie" to poważny cios dla premiera Davida Camerona, który już zadeklarował poparcie dla Obamy, jeśli ten zdecyduje się na operację militarną. Obama jest teraz w trudnej sytuacji, ponieważ nie ma już złudzeń, że wniosek o interwencję poprze RB ONZ.
Sekretarz Obrony Chuck Hagel powiedział, że USA będą nadal szukać poparcia dla akcji militarnej, a także nadal konsultować się z Wielką Brytanią. - Nasze podejście zakłada szukanie dalszej międzynarodowej koalicji - powiedział.
Jak jednak pisze "The New York Times", administracja Obamy zapewnia, że ani brytyjskie "nie", ani brak poparcia ze strony ONZ nie powstrzymają Ameryki przed uderzeniem na Syrię - nawet jeśli będzie musiała zrobić to samotnie. Jak prognozuje gazeta, atak może nastąpić, gdy tylko inspektorzy ONZ opuszczą Syrię, co ma stać się w najbliższą sobotę. Pentagon już wielokrotnie zapewniał, że jest w pełni gotów na interwencję.
Odpalą pociski
Na Morzu Śródziemnym obecnych jest pięć niszczycieli, każdy z ładunkiem dziesiątek pocisków Tomahawk, które zapewne rozpoczną ewentualny atak - pisze z kolei BBC, przewidując możliwy scenariusz ataku. Rakiety nie zostaną raczej wymierzone w składy broni chemicznej, ale w inne obiekty wojskowe - centrale radiowe, stanowiska dowodzenia i wyrzutnie rakietowe.
Operacja zapewne będzie szybka i potrwa kilka dni. Atak przeprowadzony będzie wyłącznie na odległość - żadne wojska lądowe nie zostaną do Syrii wysłane. Prawdopodobnie USA będą wspierane jeszcze przez Francję i Turcję.
Autor: /jk / Źródło: The New York Times, bbc.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: US Navy