- Jest spokojnie, ale w sklepach pustki - nie ma baterii, lamp, brakuje wody i papieru toaletowego - mówi Marek Gajewski, Polak mieszkający w japońskiej Jokohamie. Choć sytuacja jest trudna, ludzie pomagają sobie i ze spokojem znoszą warunki, w jakich znaleźli się po trzęsieniu ziemi.
Gajewski w rozmowie z TVN24 opisywał swoje kłopoty z zaopatrzeniem w podstawowe produkty. - Po trzech godzinach krążenia po sklepach udało się kupić dwie lampy na baterie słoneczne. Jedzenia także nie ma, jak dowiozą, bardzo szybko się rozchodzi. Nie ma też wody i papieru toaletowego - wyznał. Dodał, że w sklepach są duże kolejki, ale nikt się nie awanturuje. Według niego ceny też nie poszły w górę.
- Ulice są opustoszałe. Widzieliśmy ludzi grających w tenisa, dzieci bawiące się w parku, ale jest raczej pusto.
Jak mówił Gajewski, w jego okolicy wszystkie stacje benzynowe są zamknięte.
"Ludzie sobie pomagają"
Powiedział również, że władze uspokajają mieszkańców i apelują o wzajemną pomoc. - Widziałem filmy z akcji ratunkowej. Na terenach najbardziej zalanych akcja przebiega z powietrza, pomagają żołnierze, ale to potrwa. Ludzie sobie pomagają - zauważył Polak. Przyznał jednak, że ludzie są zaniepokojeni informacjami o awariach w elektrowni atomowej Fukushima.
jk/tr
AMATORSKIE NAGRANIA Z TRZĘSIENIA ZIEMI JAK BUDUJĄ JAPOŃCZYCY – TECHNOLOGIE NA WSTRZĄSY TRZĘSIENIA ZIEMI – CZYTAJ WIĘCEJ
Źródło: tvn24