Dyrektor koncernu naftowego BP Tony Hayward zapowiedział, że jego firma bierze pełną odpowiedzialność za usunięcie skutków katastrofy platformy wiertniczej Deepwater Horizon. Zapewnił również, że firma pokryje roszczenia o pokrycie szkód, związanych z wyciekiem.
Tym samym Britsh Petroleum zobowiązuje się do walki z wielkim wyciekiem w Zatoce Meksykańskiej u wybrzeży USA.
Jak jednak zaznaczono, prace te mogą potrwać bardzo długo. W "najgorszym scenariuszu" usuwanie skutków wycieku zajmie od 2 do 3 miesięcy, powiedział Hayward w wywiadzie dla amerykańskiej stacji NBC.
Zapłacą odszkodowania
Nikt nie rozumie, co zawiodło. Zebraliśmy w Houston 160 firm z całej branży, by skupić się na tym zadaniu. Tony Hayward, szef BP
Dyrektor podkreślił także, że konsorcjum jest gotowe pokryć wszelkie uzasadnione roszczenia, związane z wyciekiem. - Realizujemy już wszczęte procesy, drobne roszczenia płacone są na bieżąco - zapewnił Hayward.
Tymczasem za samą akcję usuwania skutków wycieku BP płaciło dotąd 6 mln. dolarów dziennie, ale koszty bardzo wzrosły, gdy ropa dotarła do wybrzeży USA. Pod wodą prowadzone są też prace, mające na celu zatkanie głównego wycieku. Zbiornik, w którym ma być magazynowana wyciekająca ropa, jest już gotowy i zostanie zainstalowany w następny weekend, zapowiedział szef BP.
Miliony ton ropy
W katastrofie platformy wiertniczej, do której doszło 20 kwietnia, zginęło 11 pracowników.
Według szacunków amerykańskiej straży przybrzeżnej, od tego czasu do morza przedostało się 6 mln litrów ropy, która teraz zagraża katastrofą ekologiczną w Zatoce.
Źródło: Reuters