Błąd podczas akcji ratunkowej w kopalni? Ekspert: nie można na siłę napowietrzać


Podczas akcji ratunkowej w tureckiej kopalni mogło dojść do błędu - uważa Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki i ratownik medyczny. Jak wyjaśnił we "Wstajesz i wiesz", chodzi o intensywne napowietrzanie miejsca katastrofy. - Przewietrzając, dostarcza się tlen, który inicjuje pożar i stwarza zagrożenie - mówił. W Somie w zachodniej Turcji, w wyniku spowodowanego wybuchem zawału w tamtejszej kopalni, zginęło co najmniej 201 górników.

PROGRAM SPECJALNY DOT. KATASTROFY W TURCJI W TVN24 BIZNES I ŚWIAT

Do zawału w kopalni doszło w następstwie wybuchu transformatora. - To zwyczajna awaria elektryczna, która spowodowała, że temperatura z transformatora wydostała się na zewnątrz i zainicjowała wybuch metanu albo pyłu. Zresztą jedno i drugie jest katastrofalne, ponieważ wybuchowi metanu towarzyszy wysoka temperatura, a wybuchowi pyłu silna eksplozja i temperatura ponad 1200 stopni Celsjusza. Nie ma szans, aby ktokolwiek przeżył - powiedział Jerzy Markowski.

Mówiąc o akcji ratunkowej, podkreślił, że ratownicy w aparatach tlenowych starają się dotrzeć jak najbliżej miejsca katastrofy. - Podstawowa zasada przy takich akcjach ratowniczych, to chronić ratujących, którzy są zagrożeni - powiedział Markowski.

Jego zdaniem, podczas akcji ratunkowej w tureckiej kopalni mogło dojść do błędu. Z doniesień medialnych wynika bowiem, że pod ziemię podawane jest powietrze.

- Jakby ktoś chciał na siłę to przewietrzyć. Ale jak się przewietrza, to dostarcza się tlen, a to inicjuje pożar i stwarza zagrożenie. Podawanie intensywnie powietrza to błąd w akcji ratowniczej - powiedział Markowski.

Jak dodał, człowiek, który jest uwięziony w zawale, a znajduje szczelinę, ma teoretycznie powietrze i szanse na przeżycie. Zaś w atmosferze beztlenowej, w wysokiej temperaturze - nie.

"Wyścig z czasem"

Przemysław Guła z Wojskowego Instytutu Medycznego podkreślił z kolei, że w każdym działaniu ratowników, np. w przypadku trzęsienia ziemi czy podczas akcji w kopalniach mówimy o czasie, który pozwala jeszcze na wyciąganie żywych osób.

- To najbardziej istotny element, który jest wyścigiem z czasem - zaznaczył.

Guła wyjaśnił, że akcje ratunkowe pod ziemią są trudne ze względu na długi czas ewakuacji. - Od zdarzenia do momentu dotarcia do poszkodowanego upływa wiele godzin - powiedział Guła.

Zaznaczył jednocześnie, że pomoc medyczna pod ziemią ze strony ratowników jest zawsze ograniczona, ze względów czysto technicznych.

Dlatego tak ważne jest, żeby - mówił Guła - jak najszybciej wydobyć poszkodowanych na powierzchnię, gdzie zajmą się już nimi lekarze.

"Krytyczna faza"

W Somie w zachodniej Turcji, w wyniku spowodowanego wybuchem zawału w tamtejszej kopalni, zginęło co najmniej 201 górników.

Nad ranem środę wciąż trwa akcja ratunkowa z udziałem 400 ratowników. Yildiz powiedział, że wkracza ona "w krytyczną fazę". Dotąd ewakuowano ponad 360 górników, lecz - jak podaje Associated Press - pod ziemią wciąż uwięzionych jest około dwustu ludzi.

Autor: MAC/zp / Źródło: tvn24

Raporty: