Trzech wpływowych dysydentów aresztowanych po protestach w ubiegłym miesiącu jest już na wolności - dowiedziało się BBC.
Jest to komik Zagana, który odegrał znaczącą rolę w prodemokratycznych demonstracjach, uwolniono także aktora Kyaw Thu i jego żonę - poinformowali członkowie ich rodzin.
Zagana został aresztowany 26 października w Rangunie, kiedy przy pagodzie Shwedagon rozdawał jedzenie i wodę protestującym mnichom. W podobny sposób starali się pomóc mnichom Kyaw Thu z żoną. Przez jakiś czas ukrywali się przed władzami, ale aresztowano ich na początku października.
Uwolnienie wspomnianej trójki wcale nie oznacza złagodzenia stanowiska junty wobec protestujących. W rządowej gazecie "Nowe Światło Myanmaru" napisano wprost: "Ci, którzy prowadzili, byli zamieszani w lub wspierali niepokoje, które wybuchły we wrześniu zostali wezwani i są przesłuchiwani".
Podejrzenia budzi też zachowanie junty względem niezależnych i apolitycznych organizacji. Ostatnio Czerwony Krzyż poinformował, że starał się uzyskać dostęp do aresztowanych demonstrantów, jednak nie udało się podjąć znaczącego dialogu z rządzącymi Birmą.
Działania junty zmierzają do jak najszybszego i najcichszego rozprawienia się z biorącymi udział w protestach. Z drugiej strony władze Birmy starają się zachować twarz na arenie międzynarodowej - stąd wysuwanie nierealnych propozycji rozmów do Aung San Suu Kyi, drukowanie oficjalnych danych o ofiarach i aresztowanych (choć w rzeczywistości mówi się, że są mocno zaniżone), czy zezwolenie na przyjazd wysłannika ONZ Ibrahima Gambariego.
Gambari, odbywający właśnie podróż po Azji poinformował, że dostał zaproszenie do Birmy na połowę listopada. W tej chwili w apeluje do rządzących w ościennych państwach, by wywarli skuteczny nacisk na birmańską juntę.
W Birmie, głównie w Rangunie, przez prawie dwa tygodnie trwały masowe protesty, w których demonstranci, wśród nich mnisi buddyjscy, domagali się powrotu demokracji w kraju rządzonym od 45 lat przez juntę. Siły birmańskie stłumiły te wystąpienia siłą. Oficjalnie zginęło 10 osób, nieoficjalnie mówi się nawet o 300.
Źródło: BBC, AP, Reuters, CNN