"Putin raczej nie będzie ryzykować rozpoczęciem III wojny światowej"


"Rosji nie opłaca się wykorzystywać manewrów Zapad-2017 do jakichkolwiek prowokacji wobec krajów regionu" – argumentuje większość białoruskich ekspertów. Niektórzy analitycy ostrzegają jednak, że "nie ma gwarancji, że Kreml będzie się kierować logiką".

"Prowokacji podczas manewrów Zapad'17 lub tuż po ich zakończeniu Rosja nie będzie w stanie uzasadnić jakąś lokalną dynamiką, w rodzaju ograniczenia praw ludności rosyjskiej we wschodniej Polsce czy na północnej Ukrainie - napisał publicysta niezależnego portalu informacyjnego tut.by Arciom Szrajbman na łamach portalu eksperckiego ośrodka Carnegie.ru.

"Żadnych tego rodzaju społecznych konfliktów po prostu nie ma w regionach sąsiadujących z Białorusią" - podkreślił.

"Polityczny kamuflaż"

Analizując ewentualne ryzyka agresywnych działań dla strony rosyjskiej, autor stwierdził, że "byłyby one zbyt oczywiste". "Operacji nie da się przeprowadzić w lubianej przez Rosję stylistyce hybrydowej, zwłaszcza w sytuacji, gdy na jej wojska będą skierowane oczy i satelity całego świata" – ocenia Szrajbman.

Dodatkowym elementem ryzyka są Stany Zjednoczone. "Moskwa nie może też liczyć na tchórzliwość czy nadmierną ostrożność ze strony prezydenta (Donalda) Trumpa" – uważa publicysta, którego zdaniem nie ma obecnie wątpliwości co do ewentualnej gotowości Waszyngtonu, by "walczyć o Narwę".

Szrajbman, podobnie jak inni białoruscy analitycy, zwrócił uwagę na niespotykane dotąd emocje i zaniepokojenie państw regionu i Zachodu wokół wspólnych białorusko-rosyjskich manewrów wojskowych Zapad-2017. "Przyczyna tych strachów jest oczywista. To krytyczny poziom braku zaufania do pokrymskiej Rosji po ponad trzech latach jej konfrontacji ze zbiorowym Zachodem" – podkreślił.

Zdaniem Szrajbmana, chodzi nie tylko o sam konflikt, ale "polityczny kamuflaż", po który Rosja sięga na każdym kolejnym etapie eskalacji, nazywając swój specnaz na Krymie "samoobroną", a rosyjskie wojska w Donbasie "traktorzystami i górnikami".

Publicysta przyznał, że trudno dziś dyskutować np. z ministrem spraw zagranicznych Łotwy, gdy ten przypomina, że wybuch konfliktów w Gruzji i na Ukrainie poprzedziły manewry rosyjskiej armii przy gruzińskiej granicy w 2008 roku i pod granicą ukraińską wiosną 2014 roku.

Putin nie będzie ryzykować

Zdaniem komentatora tut.by "Putin raczej nie będzie ryzykować rozpoczęciem III wojny światowej czy w najlepszym razie wprowadzeniem sankcji nieporównywalnych z dotychczasowymi. Zwłaszcza bez jasnych celów, wcześniejszego przygotowania propagandowego własnych rodaków i wobec potrzeby swojej spokojnej reelekcji w 2018 roku".

Również ewentualne wykorzystanie manewrów do osłabienia czy podporządkowania sobie przez Moskwę Białorusi Szrajbman uważa za niepotrzebne, zwłaszcza wobec możliwości grania surowcami wobec "totalnie uzależnionego w sferze energetyki Mińska".

Poza tym okupacja wymagałaby zarówno wprowadzenia dużej liczby wojsk, sprzętu, jak i wielkich nakładów finansowych.

Szanse na to, że Alaksandr Łukaszenka zgodzi się, by Rosja "zapomniała" na Białorusi swoich wojskowych czy sprzętu, są według publicysty "praktycznie zerowe". W ten sposób nie tylko ograniczyłby swoją władzę, ale też pogrzebał "z trudem wypracowany status siły pokojowej w konflikcie na Ukrainie" i utracił stopniowo odbudowywane zaufanie na Zachodzie.

Z kolei rozmieszczenie rosyjskich sił na Białorusi bez zgody białoruskiego prezydenta to zbyt duże ryzyko. "Łukaszenka, podobnie jak Trump, nie ma reputacji najbardziej przewidywalnego z partnerów i nie należy zapędzać go do kąta, z którego wyjścia są tylko dwa – wojna lub utrata politycznej twarzy i wizerunku suwerena" – napisał Szrajbman.

Ryzyko dla Białorusi

Podobną opinię wyrażają autorzy uznanego w eksperckich kręgach Belarus Security Blog (BSB). "Nie wiadomo jak zareaguje (na ewentualne prowokacje z terytorium Białorusi) oficjalny Mińsk. Bajki o tym, że Alaksandr Łukaszenka jest wasalem Rosji mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Białoruski lider to bardzo trudny partner, w tym także dla Moskwy. I bardzo impulsywny. Dlatego też reakcja może być gwałtowna" – oceniają autorzy.

Przyznają, że dla Białorusi manewry również stanowią ryzyko. "Z punktu widzenia Mińska największy problem polega na tym, że w okresie ich trwania losy relacji Mińska z UE, USA i Ukrainą będą zależały od dobrej woli Moskwy" – napisano na Belarus Security Blog.

"Problem polega na tym, że Kreml ma wiele wież i wszystkie patrzą w różnych kierunkach. Polityka Rosji zbyt często jest irracjonalna i zideologizowana. Poza tym zaczęła się kampania prezydencka i do dzisiaj nie wiadomo, co Władimir Putin zaproponuje swojemu elektoratowi" – podsumowują autorzy artykułu.

Przed nazbyt racjonalną analizą możliwych działań Rosji przestrzega również na łamach portalu Biełorusskije Nowosti politolog Andrej Fiodorau. "Niestety, nie ma pewności, że Kreml będzie działał w zgodzie z logiką" – napisał Fiodorau.

Czy gdyby Putin, pyta autor, spodziewał się, jakie negatywne konsekwencje może mieć aneksja Krymu i wtargnięcie na Ukrainę, to zaryzykowałby taki krok? Jego zdaniem dla Białorusi złe są obydwa warianty odpowiedzi. "Jeśli spodziewał się, to znaczy, że odbudowa imperium jest dla niego celem najważniejszym i jest gotów dla niego wiele poświęcić. Jeśli zaś nie przewidywał tych konsekwencji, to znaczy, że, mówiąc delikatnie, Moskwa nie zawsze potrafi adekwatnie ocenić sytuację. Gdzie w takiej sytuacji gwarancja, że Białoruś nie powtórzy losu Ukrainy?" – pyta analityk, dodając, że "w efekcie ewentualnej agresji sytuacja Rosji raczej się nie pogorszy, zaś wewnętrzny efekt w postaci szybujących notowań jej narodowego lidera będzie ogromny".

Manewry Zapad'17 odbędą się na terytorium Białorusi i Rosji w dniach 14-20 września. Według oficjalnych danych weźmie w nich w sumie udział 12,7 tysięcy żołnierzy. Ponad 10 tysięcy będzie ćwiczyć na Białorusi.

Ćwiczenia "Zapad-2017" odbywały się na poligonach Białorusi i Rosji | tvn24

Autor: tas\mtom / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: mil.ru

Tagi:
Raporty: