Kapitan milicji Jeghor Jamilianau odszedł ze służby po 17 latach. Nie chciał brać udziału w pacyfikacji powyborczych protestów i ujawnił swoją decyzję publicznie. Jego zwierzchnicy twierdzą, że "został wyrzucony za wagarowanie". Śladem Jamilianaua - jak informują niezależne media - idą inni funkcjonariusze.
"17 lat służby dobiegło końca. Moje sumienie jest czyste. Milicja z narodem" - napisał 11 sierpnia na Instagramie kapitan milicji Jeghor Jamilianau z miasta Nowopołock w obwodzie witebskim. Dodał zdjęcia odpiętych pagonów, służbowej odznaki i legitymacji.
Jego wpis "polubiło" ponad 377 tysięcy osób, w tym znany rosyjski opozycjonista i bloger Aleksiej Nawalny.
Sprawa rezygnacji Jamilianaua była szeroko komentowana w białoruskich niezależnych mediach, które informowały również o innych funkcjonariuszach, postępujących podobnie. Jeden z nich, Iwan Kołas z Homla w nagraniu zamieszczonym w serwisie YouTube apelował do kolegów ze służb mundurowych, by nie używali siły wobec demonstrujących.
"Koledzy, przysięgliśmy chronić Białorusinów. Ale zamiast tego bronimy interesów tylko jednej osoby (Alaksandra Łukaszenki - przyp. red.), która siłą przejęła władzę, a teraz nie ma odwagi powstrzymać rozlewu krwi, przywrócić władzę ludziom. Koledzy! Nalegam, abyście zaprzestali tej przemocy i nie kierowali broni w stronę nieuzbrojonych cywilów" - mówił w nagraniu Kołas.
"Planowaliśmy rodzinny obiad"
Jamilianau opowiadał dziennikarzom, że po nim ze służby zrezygnowało trzech innych milicjantów, w tym dwóch jego podwładnych. Po ujawnieniu decyzji o rezygnacji ze służby kapitan został zatrzymany. - Byliśmy z nim w kontakcie, planowaliśmy tego dnia rodzinny obiad. Zadzwoniłam do niego wieczorem, był jeszcze w komisariacie. Godzinę później zadzwoniłam ponownie. Powiedział, że został zatrzymany. Za co? Odpowiedział, że jeszcze nie wie - opowiadała dziennikarzom żona Jamilianaua, cytowana przez niezależny portal TUT.BY.
Zwierzchnicy Jamilianaua oznajmili, że został wyrzucony ze służby "za wagarowanie". W czwartek kapitan milicji stanął przed sądem w Nowopołocku, oskarżony o "zorganizowanie akcji masowych". Sędzia jednak zdecydował o jego uwolnieniu.
TUT.BY napisał, że Kołas postanowił wyjechać z kraju. Po wyemitowaniu nagrania z apelem do milicjanta przyjechali zwierzchnicy. Bał się otworzyć im drzwi, wiedząc, że zostanie zatrzymany. Mundur, odznakę i legitymację zrzucił z balkonu. Po tej "wizycie" Kołas zdecydował, że opuści Białoruś. Czy już wyjechał i dokąd, media nie informują.
Siedem tysięcy zatrzymanych
Od niedzieli na Białorusi trwają protesty i starcia z oddziałami milicji, które wybuchły po wyborach prezydenckich. Manifestujący nie zgadzają się z oficjalnymi wynikami, według których zwycięzcą wyborów jest ubiegający się o piątą reelekcję prezydent Alaksandr Łukaszenka (oficjalnie zdobył 80,08 procent głosów). Rywalka Łukaszenki, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska otrzymała 10,09 procent głosów.
Białoruskie MSW poinformowało, że od niedzieli zatrzymało blisko siedem tysięcy osób. Oddziały specjalne OMON używały gazu łzawiącego, gumowych kul, granatów hukowych i pałek, by rozproszyć manifestacje.
Źródło: TUT.BY, Radio Swoboda