Ministerstwo Spraw Zagranicznych Białorusi potwierdziło portalowi TUT.by, że dyrektor w resorcie spraw zagranicznych Andrej Buszyła, odpowiedzialny między innymi za relacje z Polską, odszedł ze stanowiska. Dyrektor w niedzielę poparł społeczne protesty. Z kolei władze Grodna we wtorek w specjalnym komunikacie wydały zgodę na mityngi w centrum miasta i złożyły przeprosiny za bicie uczestników protestów.
16 sierpnia Andrej Buszyła opublikował na swoim profilu na Facebooku zdjęcie z masowego Marszu Wolności w Mińsku. Pełnił on funkcję dyrektora departamentu Ameryki Północnej i Europy Zachodniej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych - zajmował się między innymi relacjami z Polską. Następnego dnia portal TUT.by poinformował, że na pikietę poparcia dla protestu wyborczego wyszło dwoje pracowników MSZ.
Rezygnację złożył także ambasador Białorusi na Słowacji Ihar Laszczenia, który również wyraził solidarność z protestującymi.
Władze miejskie Grodna wyraziły we wtorek zgodę na organizowanie wieców na centralnych placach miasta, zagwarantowały opiekę medyczną i techniczną, a także relacjonowanie w mediach mityngów i dostęp do anteny lokalnej telewizji Grodno Plus. Lokalne struktury MSW ogłosiły publiczne przeprosiny, a zatrzymani podczas protestów obywatele zostali zwolnieni z aresztu. Wszystkie przypadki pobicia mają zostać zbadane. Zapowiedziano również, że uczestnicy strajków w zakładach państwowych nie będą karani.
Pomimo wezwań do ogólnokrajowego strajku na razie przystąpiły do niego tylko zakłady Biełaruskalij w Salihorsku. Pracownicy zakładów produkcji traktorów w Mińsku (MTZ), którzy częściowy strajk rozpoczęli w piątek, poinformowali, że fabryka pracuje, a oni sami uczestniczą w protestach w ramach urlopów na własne życzenie. Niektóre zakłady zapowiadają chęć strajkowania, jednak jak mówią ich pracownicy, kierownictwo zniechęca ich do tego, również pod groźbą utraty pracy.
Białoruska opozycja uważa, że wybory prezydenckie z 9 sierpnia były sfałszowane. Za zwyciężczynię uważa przebywającą obecnie na Litwie Swiatłanę Cichanouską, choć według oficjalnych wyników otrzymała ona zaledwie 10 procent głosów, podczas gdy ubiegający się o szóstą kadencję Alaksandr Łukaszenka - ponad 80 procent.
Sytuacja ta doprowadziła do masowych protestów w Białorusi. Zatrzymano prawie siedem tysięcy osób, wiele z nich brutalnie pobito. Dochodzi do strajków w zakładach pracy.
Źródło: PAP