Komentując sankcje nałożone przez kraje bałtyckie na przedstawicieli władz Białorusi, prezydent Alaksandr Łukaszenka oświadczył we wtorek, że to "szczekanie" na komendę "daj głos" wydaną przez większe państwa Unii. Jak dodał, duże unijne kraje wiedzą, że Mińsk może zdecydować o zamknięciu zachodnich granic, blokując eksport Wspólnoty na wschód.
- Silniejsze kraje rozumieją, że z Białorusią nie należy zadzierać, przecież może zamknąć granicę pod Brześciem i Grodnem i (wtedy - red.) niemieckie towary nie będą mogły tak łatwo dotrzeć na wschód - ocenił we wtorek prezydent Alaksandr Łukaszenka. Jego zdaniem właśnie dlatego duże kraje Unii Europejskiej nie wprowadziły sankcji wobec Białorusi, a dały "komendę 'bierz go'" krajom bałtyckim.
Jak dotąd, sankcje personalne wobec białoruskiego prezydenta i szeregu urzędników, w tym szefów struktur siłowych, wprowadziły Litwa, Łotwa i Estonia. - Dali im komendę "bierz go", a ci szczekają spod płotu. Tak to oceniam - powiedział Łukaszenka.
Państwa bałtyckie "dają przykład innym krajom"
Litwa, Łotwa i Estonia nałożyły w poniedziałek sankcje na 30 przedstawicieli władz Białorusi, w tym Łukaszenkę. Sankcje objęły osoby, które według tych krajów mają związek z fałszerstwami w trakcie wyborów prezydenckich 9 sierpnia i z przemocą podczas tłumienia protestów.
Jak pisał Reuters, wciągnięcie na listę sankcyjną Łukaszenki to sygnał dla innych europejskich krajów, które nie były skore do poparcia środków wymierzonych konkretnie w niego. - Powiedzieliśmy, że potrzebny jest pokojowy dialog i porozumienie między reżimem i społeczeństwem, ale widzimy, że reżim nie jest na to gotowy - oświadczył prezydent Litwy Gitanas Nauseda. - Widzimy, że musimy iść naprzód, by dać przykład innym krajom - dodał.
Wcześniej w poniedziałek litewski przywódca, cytowany przez Reutera, podkreślił, że lista sankcyjna to pierwszy krok i może być ona w przyszłości rozszerzona.
"Nasi sąsiedzi litewscy przekroczyli już wszelkie granice przyzwoitości"
Aktywność litewskiej dyplomacji wobec sytuacji na Białorusi skrytykował szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow. - Widzimy próby destabilizowania sytuacji. Właściwie nikt się z tym nie kryje. Nasi litewscy sąsiedzi przekroczyli już moim zdaniem wszelkie granice przyzwoitości - ocenił na spotkaniu ze studentami Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (MGIMO).
Dodał, że wypowiedzi liderów zachodnich na temat Białorusi są nieetyczne. - Spójrzcie, jakie deklaracje wygłaszają (...) sekretarz generalny NATO, przedstawiciele Unii Europejskiej, liderzy zachodni, którzy stoją na czele OBWE - mówił. Zarzucił tym politykom "kazania, wygłaszane tonem, który nie budzi wątpliwości, iż wszyscy powinni je odebrać jako wskazówkę do działania". Dodał, że jest to "brak elementarnych nawyków dyplomacji" i jest to "niedopuszczalne nie tylko z dyplomatycznego, ale i z ludzkiego punktu widzenia".
- Widzimy pokusę wielu państw zachodnich, zarówno sąsiedniej Ukrainy, jak i krajów znajdujących się daleko za oceanem - mam na myśli USA i Kanadę - by narzucać pewne podejście w rozwiązaniu obecnej sytuacji na Białorusi - oświadczył Ławrow. Rosja uważa, że "nie ma konieczności narzucania jakichkolwiek usług mediacyjnych" w sprawie Białorusi - podkreślił.
Zarzucił krajom zachodnim, że "usiłują od razu występować jako sędziowie" i wydawać wyroki, a także "wykonywać te werdykty poprzez wprowadzanie sankcji i rozmaite groźby". Sąsiadów Białorusi oskarżył o to, że usiłują "wciągnąć wszystkie państwa członkowskie" Unii Europejskiej do swojego "kategorycznie antyłukaszenkowskiego stanowiska".
Szef MSZ Rosji ocenił, że optymalnym sposobem rozwiązania sytuacji na Białorusi jest proponowana przez Łukaszenkę reforma konstytucji kraju. Dialog na jej temat "pozwoli na przedyskutowanie tych kwestii, które niepokoją tę czy inną część obywateli Białorusi" - oznajmił Ławrow.
Zielone światło dla unijnych sankcji
- Unijne sankcje wobec przedstawicieli białoruskiego reżimu mają być gotowe bardzo szybko - informował w poniedziałek Peter Stano, rzecznik szefa unijnej dyplomacji Josepa Borrella.
W piątek unijni ministrowie spraw zagranicznych na spotkaniu w Berlinie dali zielone światło, aby grupy robocze Rady UE przygotowały listę osób, których dotkną sankcje. Znaleźć się mają na niej ci, którzy są odpowiedzialni za brutalne represje wobec pokojowych demonstrantów oraz za fałszowanie wyborów na Białorusi. Polska była w grupie 11 krajów, które apelowały do Borrella o jak najszybsze przyjęcie sankcji.
- Ten proces zaczął się poprzez polityczne zielone światło. Z dyskusji ministrów w Berlinie jasno wynika, że chcemy, żeby on został zakończony tak szybko, jak to możliwe. Prace się zaczęły i mamy nadzieję bardzo szybko zobaczyć rezultaty - powiedział Stano na konferencji prasowej w Brukseli.
Źródło: PAP