Białoruskie władze rozprawiają się ze "spiskowcami"


Na Białorusi 20 osobom związanym z Białym Legionem zarzucono tworzenie nielegalnej organizacji zbrojnej. Spiskowcy chcieli sprowokować krwawe zamieszki w Dniu Wolności 25 marca - podała gazeta administracji prezydenta Alaksandra Łukaszenki "SB. Biełoruś Siegodnia".

Białoruskie KGB potwierdziło informację o postawieniu 20 osobom zarzutów o zaostrzonym charakterze - informuje niezależna gazeta internetowa "Biełorusskije Nowosti".

"Zarzuty z artykułu 287 KK Białorusi (tworzenie nielegalnej formacji zbrojnej) postawiono 20 osobom" – napisała we wtorek w obszernym artykule "SB. Białoruś Siegodnia", gazeta administracji prezydenckiej. Z tego artykułu grozi do 7 lat więzienia.

Sprawa Białego Legionu

Nowe śledztwo wszczęto w ramach "sprawy przygotowania masowych zamieszek, która dotyczy 35 osób". W mediach jest ona również określana jako sprawa Białego Legionu lub sprawa bojówek.

Biały Legion to nieistniejąca od lat organizacja "patriotyczno-sportowa", która działała nieformalnie na Białorusi w latach 90., i prowadziła szkolenia poligonowe dla swoich członków oraz zajmowała się m.in. ochroną podczas akcji opozycyjnych - przypominają "Biełorusskije Nowosti".

21 marca prezydent Alaksandr Łukaszenka ogłosił, że na Białorusi udało się zapobiec zbrojnym prowokacjom, planowanym przez finansowane z Zachodu "bojówki", które zajmują się między innymi szkoleniem wojskowym opozycyjnej "piątej kolumny". Jeszcze tego samego dnia doszło do zatrzymania dwóch byłych aktywistów Białego Legionu.

Państwowe media rozpoczęły kampanię informacyjną na temat rzekomych planowanych prowokacji i przygotowań do wszczęcia masowych zamieszek, a kolejnym zatrzymaniom towarzyszyły rewelacje o znalezieniu m.in. magazynu z bronią.

Prezydencka gazeta pisze, że w istocie członkowie Białego Legionu nie zaprzestali działalności wywrotowej, kontynuując szkolenia wojskowe swoich członków i przygotowując ich do udziału w akcjach zbrojnych na Białorusi. Według "SB. Białoruś Siegodnia", która powołuje się na "śledztwo dziennikarskie" i rozmowy ze śledczymi KGB, przed Dniem Wolności na Białorusi udało się zapobiec spiskowi, który miał w zamyśle doprowadzić do rozlewu krwi na ulicach Mińska.

Atak na "chyboczący się tron"

Według gazety o spisku dała znać w liście do prezydenta mieszkająca w Niemczech Białorusinka. Jak pisze "SB. Biełoruś Siegodnia", kobieta przez kontakty z Francuzem, niejakim "Michelem", związanym z kolei z mieszkającymi na emigracji w Polsce opozycjonistami Andrejem Sannikauem i Źmicierem Bandarenką, dowiedziała się przypadkiem o planowanych prowokacjach, które miały zakończyć się "prawdziwymi walkami".

"Przy czym nie tylko z milicją. Do Mińska mieli jechać bojownicy, by tam bić się z miejscowymi [patriotami]" – relacjonuje gazeta, podkreślając, że była to jedynie "przykrywka". Według prezydenckiego dziennika w istocie planowano atak na "chyboczący się tron", o którym "w marcu donosiły wszystkie [chartie] (portal opozycyjny Charter97.org) i [biełsaty]".

"SB. Biełaruś Siegodnia" pisze, że pomimo umocnienia państwa za rządów Alaksandra Łukaszenki "Białoruś nadal znajduje się w polu przyciągania zachodnich i wschodnich stolic", które zawsze próbowały nad nią zapanować. Jako przykład takich działań w obecnych czasach dziennik podaje Kartę Polaka i rosyjski portal informacyjno-publicystyczny. "Z jednej strony, po prostu narzucana młodym Białorusinom, podżegająca do emigracji Karta Polaka, a z drugiej aktywność [Regnum], przekonującego Białorusinów, że nasz kraj jest [niedopaństwem], a w istocie sugerującego korzyść z interwencji zagranicznej" - podkreśla prezydencka gazeta. Według niej dotychczas utrzymanie się na samodzielnym kursie umożliwiały Białorusi między innymi "zdecydowane, niekiedy zuchwałe działania władz".

"Wybór" białoruskiej milicji

Oceniając działania struktur siłowych w czasie protestów w Mińsku 25 marca, gazeta pisze, że milicja miała do wyboru: "obserwować" lub działać z wyprzedzeniem, jednak samo "obserwowanie" byłoby ryzykowne dla mieszkańców stolicy.

"W efekcie wybrano zdecydowane działanie. Praktycznie jednocześnie zatrzymano wszystkie znane osoby, które przygotowywały się do swojego [wyjścia] na ulice" – pisze "SB. Biełoruś Siegodnia".

W Dniu Wolności 25 marca milicja uniemożliwiła przeprowadzenie pokojowych protestów i zatrzymała ponad 700 osób. Niezależne media i eksperci są zdania, że tak zwana sprawa bojówek jest "całkowicie sfabrykowana".

Autor: tas\mtom / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: