Ponad 200 osób zostało zatrzymanych w czasie niedzielnych protestów na Białorusi - przekazało centrum praw człowieka Wiasna. W tym dniu na ulicach Mińska i innych miast odbyły się Marsze Wolności. Ich uczestnicy żądali odejścia Alaksandra Łukaszenki i rozpisania nowych wyborów prezydenckich.
Na liście zatrzymanych w Mińsku widnieje nazwisko 73-letniej Niny Bahińskiej. Aktywistka na emeryturze stała się symbolem białoruskich protestów. Wcześniej brała udział prawie we wszystkich demonstracjach, organizowanych w stolicy po wyborach prezydenckich z 9 sierpnia. Bahińska była kilkakrotnie zatrzymywana przez milicję w czasie ulicznych akcji, także podczas marszów kobiet.
Białoruska sekcja Radia Swoboda relacjonowała, że wśród zatrzymanych jest także 79-letnia Łarysa Souś, która wyszła na ulice z biało-czerwono-białym parasolem. Flagi o takich kolorach są używane przez środowiska opozycyjne. Dziennikarka radiowa i córka Souś, Hanna, przypomniała na Facebooku, że "jej matka przeżyła Holokaust i przeszła operację głowy".
Niezależne Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy informowało także, że w Grodnie zostało zatrzymanych na przesłuchanie dwoje dziennikarzy agencji BiełaPAN, po kilku godzinach redaktorzy zostali wypuszczeni.
6 grudnia jest 120. dniem antyrządowych protestów na Białorusi. Zaczęły się wieczorem 9 sierpnia, w dniu wyborów prezydenckich, kiedy zostały zamknięte lokale wyborcze i kiedy wyniki exit poll wskazywały na "miażdżące zwycięstwo" prezydenta Łukaszenki ubiegającego się o piątą kadencję. Na ulice Mińska i wielu innych miast wyszły wówczas tysiące osób przekonanych, że wyniki wyborów zostały sfałszowane.
"Marsz Wolności"
Niedzielne protesty na Białorusi odbywały się pod hasłem "Marsz Wolności". "Dzień zaczął się od kolumn specjalnego sprzętu ustawionych w różnych dzielnicach Mińska. Czytelnicy przesyłają zdjęcia więźniarek, armatek wodnych i minibusów. Trzy stacje metra w centrum miasta zostały zamknięte i otwarte około godzinę później. Ludzie zaczęli wychodzić i ustawiać się w kolumny w swoich dzielnicach" - relacjonował ze stolicy Białorusi niezależny portal TUT.by.
Protestujący skandowali hasła "Żyje Białoruś" i "Powstrzymajcie Przemoc", maszerowali w kolumnach w dzielnicach mieszkaniowych, ustawiali się także w łańcuchach solidarności.
Biało-czerwono-biało flagi używane przez środowiska opozycyjne były wywieszane także w oknach bloków i na balkonach.
"Protest stał się częścią naszego życia"
"Białoruś protestuje od pięciu miesięcy. W tym czasie protest stał się częścią naszego życia, tak samo nieodłączną, jak praca czy czas spędzony z rodziną. I tak będzie do naszego zwycięstwa. A co ważniejsze, także po nim" - napisała w sobotę w komunikatorze Telegram Swiatłana Cichanouska, opozycjonistka i główna rywalka Alaksandra Łukaszenki w sierpniowych wyborach prezydenckich.
"Głównym osiągnięciem tych miesięcy nie są sankcje czy światowe nieuznawanie prawowitości klanu Łukaszenki, nie programy pomocowe czy reformy. Nasze główne osiągnięcie zabierzemy ze sobą w przyszłość, ono pozostanie z nami pod rządami każdego prezydenta i każdego rządu: nauczyliśmy się bronić naszych praw. Nauczyliśmy się nie zgadzać głośno i wyraźnie. Nauczyliśmy się o siebie dbać. Nauczyliśmy się żądać od państwa wykonania swojej pracy. Nauczyliśmy się być dumni z tego, że jesteśmy Białorusinami" - napisała Cichanouska, deklarując, że poprze każdego, kto weźmie udział w niedzielnej akcji protestu.
Źródło: TUT.by, Radio Swoboda, spring96.org, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TUT.by