Byli tam ludzie, którzy chcieli go zaatakować, ale większość go tylko trzymała - powiedział reporterowi TVN24 Denis, mieszkający w Londynie muzułmanin polskiego pochodzenia. - My nie jesteśmy przestraszeni - podkreślił mężczyzna.
Denis przyznał jednak, że w Londynie zaczyna pojawiać się "chaos". - Pod moim domem mojej matce albo siostrze mogło coś się stać, nie wiesz co się stanie - powiedział.
Denis potwierdził ponadto, że po zatrzymaniu kierowcy furgonetki przez wiernych imam z meczetu wzywał, by nie robić mu krzywdy, tylko czekać na przyjazd policji. - Byli tam ludzie, którzy chcieli go zaatakować, ale większość go tylko trzymała - powiedział zaznaczając, że to nie muzułmanie są źli, ale radykałowie.
Wjechał w grupę wiernych
Do ataku doszło tuż po północy czasu lokalnego z niedzieli na poniedziałek. W dzielnicy Finsbury Park samochód dostawczy wjechał w grupę muzułmanów wracających z wieczornej modlitwy (tarawih) w pobliskim meczecie podczas trwającego świętego miesiąca, ramadanu. Jak potwierdzono, jedna osoba zginęła, a 10 zostało rannych, z czego osiem wymagało hospitalizacji.
Neil Basu z jednostki policji metropolitalnej odpowiedzialnej za zwalczanie terroryzmu, poinformował, że mężczyzna, który zmarł na miejscu zdarzenia, tuż przed atakiem doznał zapaści i otrzymywał pierwszą pomoc medyczną od zgromadzonych wokół członków społeczności. Śledczy na razie nie ustalili, czy zmarł w wyniku ataku czy wcześniejszych problemów zdrowotnych.
Przedstawiciel londyńskiej policji dodał także, że co najmniej dwie z ośmiu osób, które pozostają w szpitalu, są w "bardzo poważnym stanie".
Jednocześnie potwierdził, że 48-letni mężczyzna, który prowadził samochód dostawczy, został aresztowany w związku z podejrzeniem próby popełnienia morderstwa i zostanie przesłuchany, gdy tylko służby medyczne przekażą go z powrotem w ręce policji. Basu podziękował świadkom ataku za pomoc w ujęciu sprawcy.
Autor: mm\mtom / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24