Objawy u osób poszkodowanych w ataku w syryjskim Chan Szajchun są zgodne z symptomami występującymi po kontakcie z bronią chemiczną, taką jak sarin czy chlor - poinformowała organizacja Lekarze Bez Granic (MSF). Wcześniej Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oznajmiła, że ofiary wtorkowego ataku wykazują symptomy, świadczące o reakcji na działanie środka paralityczno-drgawkowego. W ataku w prowincji Idlib zginęło co najmniej 70 cywilów.
"W kilku przypadkach widoczne są dodatkowe oznaki świadczące o kontakcie z fosforoorganicznymi związkami chemicznymi, które obejmują też środki paralityczno-drgawkowe" - podała WHO w swym oświadczeniu.
Według Lekarzy Bez Granic z koeli zaobserwowane objawy wskazują, że poszkodowani cywile zostali narażeni na działanie co najmniej dwóch różnych środków paraliżujących układ nerwowy. U ośmiu pacjentów w szpitalu ok. 100 km od granicy z Turcją, do którego przewieziono część ofiar ataku, stwierdzono objawy takie, jak zwężone źrenice, skurcze mięśni i mimowolna defekacja, "zgodne z symptomami występującymi po kontakcie z substancjami neurotoksycznymi, takimi jak sarin" - podkreśliła organizacja w oświadczeniu. W innym szpitalu wokół ofiar unosił się zapach środka wybielającego, co - jak podkreśliła MSF - wskazuje na użycie chloru.
Według niej bilans ofiar ataku w miejscowość Chan Szejchun w prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii to co najmniej 70 osób.
"Wszyscy widzieli samolot w czasie, gdy było to bombardowanie z użyciem gazu"
Ministerstwo obrony Rosji oświadczyło w środę, że w Chan Szejchun syryjskie lotnictwo zbombardowało we wtorek arsenał bojowników, w którym wytwarzano amunicję napełnioną trującymi substancjami chemicznymi. Tym twierdzeniom zaprzeczył dowódca syryjskich rebeliantów. Dowódca Wolnej Armii Syryjskiej w muhafazie (prowincji) Idlib Hasan Hadż Ali oświadczył, że tego dnia żadne pozycje wojskowe rebeliantów w okolicy nie były ostrzelane.
- Wszyscy widzieli samolot w czasie, gdy było to bombardowanie z użyciem gazu - powiedział Ali telefonicznie Reutersowi - Podobnie cała ludność cywilna w okolicy wie, że nie ma tam miejsc wojskowych, ani miejsc, gdzie wytwarzana jest broń. Siły opozycji nie są zdolne do produkcji tych substancji - podkreślił dowódca i nazwał rosyjskie oświadczenie "kłamstwem".
Rosja: to broń chemiczna rebeliantów
- Wczoraj, od 11.30 do 12.30 czasu lokalnego, syryjskie lotnictwo przeprowadziło nalot na duży magazyn amunicji rebeliantów oraz zgrupowanie sprzętu wojskowej na wschodnich przedmieściach miejscowości Chan Szajchun - powiedział w środę oświadczeniu gen. Igor Konaszenkow, rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony.
- Na terenie magazynu były zakłady produkcji amunicji z bronią chemiczną - dodał, wskazując, że to właśnie zniszczenie tych zakładów doprowadziło do wydostania się niebezpiecznych dla ludzi trujących gazów.
Ministerstwo Obrony Rosji stwierdziło także, że taka sama broń chemiczna była w ubiegłym roku wykorzystywana przez rebeliantów w Aleppo. - Objawy zatrucia ofiar z Chan Szajchun pokazane na nagraniach w mediach społecznościowych są takie same, jak były jesienią ubiegłego roku w Aleppo - powiedział gen. Konaszenkow.
Wśród ofiar kobiety i dzieci
Jak wynika z najnowszego bilansu Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka, we wtorkowym ataku chemicznym na syryjskie miasto w kontrolowanej przez rebeliantów prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii zginęły 72 osoby. Wśród ofiar śmiertelnych jest 20 dzieci i 17 kobiet, ale ogólny bilans ofiar może jeszcze wzrosnąć, gdyż wielu osób nie można odnaleźć.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka stwierdziło, że ataku na miejscowość Chan Szajchun w kontrolowanej przez syryjskich rebeliantów prowincji Idlib najprawdopodobniej dokonały syryjskie lub rosyjskie samoloty.
Rząd USA uważa, że we wtorkowym ataku chemicznym w prowincji Idlib na północnym zachodzie Syrii użyto sarinu i że "niemal na pewno" było to dzieło sił lojalnych wobec syryjskiego prezydenta Baszara al-Asada - poinformował we wtorek Reuters, cytując amerykańskie źródło rządowe.
Już wcześniej administracja USA wyraziła opinię, że czyn ten był "naganny i nie może zostać zignorowany przez cywilizowany świat".
Przekroczona "czerwona linia"
W 2012 roku Obama, mówiąc o "czerwonej linii", ostrzegał władze w Damaszku, że jakiekolwiek użycie broni chemicznej pociągnie za sobą poważne konsekwencje. Jednak rok później nie zrealizował tych gróźb mimo potwierdzenia, że w Syrii doszło do kolejnego ataku z wykorzystaniem bojowych środków trujących - przypomina agencja Reutera.
W połowie września 2013 roku USA i Rosja uzgodniły, że przeciwko Syrii nie zostaną podjęte operacje wojskowe w odpowiedzi na zabicie miesiąc wcześniej pod Damaszkiem ponad 1000 osób za pomocą sarinu, jeśli władze syryjskie zgodzą się na całkowite zniszczenie swej broni chemicznej. Syria przystała na to zatwierdzone przez Radę Bezpieczeństwa ONZ porozumienie i w październiku 2013 roku zgodziła się na zniszczenie swej broni chemicznej. W styczniu 2016 roku Organizacja ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW) zapewniła, że cały zgłoszony w 2013 roku arsenał syryjskiej broni chemicznej został zniszczony; OPCW nadzorowała ten proces w imieniu wspólnoty międzynarodowej. Organizacja wyraziła jednocześnie duże zaniepokojenie doniesieniami o użyciu gazu musztardowego, sarinu czy chloru w trwającej od 2011 roku wojnie domowej w Syrii. OPCW stwierdziła wówczas jedynie fakt użycia broni, nie wskazując, która strona jest winna.
Autor: mm/ja/jb,mtom / Źródło: PAP, Reuters