W kolejnym dniu ramadanu, świętego miesiąca muzułmanów, giną kolejni przeciwnicy prezydenta Baszara el-Asada. Tymczasem w Nowym Jorku Rada Bezpieczeństwa ONZ po raz pierwszy przystąpiła we wtorek do konkretnych rozmów w sprawie reakcji na akty przemocy syryjskiego reżimu.
Jak poinformowała niemiecka agencja dpa, powołując się na zachodnich dyplomatów, na razie członkowie Rady nie osiągnęli zgody co do wspólnego stanowiska wobec władz w Damaszku, ale po raz pierwszy zasiedli do "poważnych rozmów" w sprawie aktów przemocy w Syrii.
Punktem wyjścia do tych negocjacji jest projekt rezolucji w sprawie Syrii zaproponowany już dwa miesiące temu przez kilka państw Europy Zachodniej. Według źródeł dyplomatycznych, zwolennikom bardziej zdecydowanej postawy wobec reżimu w Damaszku udało się przekonać powściągliwe w tej kwestii Indie, RPA i Brazylię do włączenia się do rozmów, co zachęciło także Rosję i Chiny, stałych członków Rady Bezpieczeństwa, do przystąpienia do negocjacji.
Po zakończeniu ośmiogodzinnych rozmów ambasador Rosji przy ONZ Witalij Czurkin powiedział, że nie przyniosły one żadnych rezultatów. Niemiecki ambasador Miguel Bergen także przyznał, że na negocjacje są bardzo trudne, ale dużym sukcesem jest już ich samo rozpoczęcie.
Wcześniej ambasador Indii Hardeep Singh Puri, który w tym miesiącu kieruje pracami Rady Bezpieczeństwa, powiedział, że rozmowy w sprawie wspólnej reakcji tego gremium na krwawe represje w Syrii mogą potrwać tygodnie. Nie wiadomo też, jak podkreślił, czy formą tej reakcji będzie rezolucja, czy też inny dokument.
Armia strzela
Tak dużo czasu może syryjska opozycja nie mieć tym bardziej, że działania armii nie zwalniają tempa. Armia kontynuowała we wtorek operację przeciwko zwolennikom demokratycznych przemian w Hamie na zachodzie kraju. Późnym wieczorem czołgi ostrzeliwały głównie okolice meczetów, by nie dopuścić do nocnych protestów. Ich organizatorzy zapowiedzieli wcześniej, że podczas ramadanu będą każdej nocy demonstrować przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada. Nad centrum miasta unoszą się kłęby gęstego dymu, a w wyniku wtorkowego ostrzału zginęło co najmniej pięć osób.
Dziesiątki ludzi zostało też rannych na zachodnich przedmieściach Damaszku oraz w miastach Hasaka na północnym-wschodzie kraju i w Latakii na wybrzeżu w północno-zachodniej Syrii. Tam siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do demonstrantów tuż po zakończeniu modlitw w meczetach.
Według syryjskich obrońców praw człowieka, od początku marca w antyprezydenckich demonstracjach zginęło w Syrii co najmniej 1600 osób.
Źródło: PAP