Wysoka inflacja w Argentynie dotyka zwłaszcza najuboższych obywateli. W Buenos Aires trwają protesty, a na jednym z targowisk kobiety wymieniają używaną odzież za jedzenie.
Szalejąca w Argentynie inflacja powtarza się z różnym nasileniem od początku stulecia, ale ostatni rok był dla Argentyńczyków wyjątkowo trudny. Według najnowszego komunikatu argentyńskiego Krajowego Instytutu Statystyki (INDEC) inflacja w lipcu wyniosła 7,4 procent i był to najwyższy miesięczny wzrost cen od 20 lat. W skali rocznej wyniosła ona 71 procent.
Sytuuje to 47-milionowy kraj pod względem drożyzny na pierwszym miejscu w Ameryce Łacińskiej i jednym z pierwszych na świecie. Argentyńscy ekonomiści przewidują, że rok 2022 zakończy się w tym kraju inflacją, która przekroczy 90 procent. Umiarkowanie lewicowy prezydent Argentyny Alberto Frenandez zdymisjonował na początku lipca ministra gospodarki, Martina Guzmana. Zastąpiła go ekonomistka Silvina Batakis, a po miesiącu jej miejsce zajął zawodowy polityk Sergio Massa.
Jako jeden z środków zmierzających do "zastopowania inflacji i drenażu dolarów" argentyński rząd zapowiedział radykalne zmniejszenie od sierpnia do końca roku importu towarów, "które nie są nieodzowne dla kraju".
Wymieniają ubrania na jedzenie
Żywą ilustracją sytuacji najuboższych argentyńskich rodzin, w które inflacja uderza najmocniej, stał się targ Villa Fiorito na obrzeżach Buenos Aires. W każdą sobotę i poniedziałek kobiety rozkładają na placyku zamienionym w niewielkie targowisko używane obuwie, odzież, zabawki dziecięce i utensylia kuchenne, aby wymieniać je na żywność.
Źródło: PAP