"Nocami zastanawiałem się, czyim mogę być dzieckiem". Historia "wnuka nr 119"


Trzydzieści osiem lat temu Mario Bravo, podobnie jak setki innych argentyńskich dzieci, został odebrany rodzicom. W przeciwieństwie do wielu innych osób, którym nigdy nie dane było poznać biologicznej matki, Mario spotkał się ze swoją we wtorek w Buenos Aires. To szósty taki przypadek w historii działalności organizacji Abuelas de Plaza de Mayo, która pomaga odnaleźć dzieci więźniów politycznych, odebrane rodzicom tuż po urodzeniu i przekazane innym rodzinom.

W lipcu 1975 r. w Argentynie władzę sprawował jeszcze teoretycznie demokratyczny rząd Isabel Perón. Już wtedy rozpoczęły się jednak brutalne represje wobec lewicowych działaczy i akcje wymierzone w umiarkowaną opozycję. Tylko w latach 1973-1976 (w marcu tego roku doszło do zamachu stanu, obalenia rządu Isabel Perón i przejęcia władzy przez dyktaturę wojskową) w Argentynie "zaginęło bez wieści" ponad 500 osób (w sumie w latach 1976-1983 było to od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy osób).

Jedną z ofiar prowadzonej w leżącej na północy kraju prowincji Tucuman tzw. operacji niepodległość stała się Sara, dwudziestokilkuletnia matka dwóch dziewczynek. Gdy wracała do domu z hotelu, w którym pracowała, została wciągnięta do samochodu i trafiła na posterunek policji. W czasie pobytu w więzieniu urodziła chłopca, jednak został jej odebrany natychmiast po porodzie.

"Jesteśmy do siebie tacy podobni"

W listopadzie 1976 r. Sara została wywieziona z więzienia i porzucona na jednej z plantacji trzciny cukrowej. Przez kolejnych 38 lat nie zobaczyła syna. W 2004 r. rozpoczęła jego poszukiwania. W 2006 r. jej próbka krwi trafiła do Narodowego Banku Danych Genetycznych.

Nie miała pojęcia, że Mario Bravo, jej syn, również stara się ją odnaleźć. Spotkać udało się im dopiero ponad dziesięć lat później.

Jak w wielu takich przypadkach, pomogła organizacja Abuelas de Plaza de Mayo (Babcie z Plaza de Mayo), która od lat niestrudzenie szuka dzieci odebranych więźniom politycznym i przekazanym na wychowanie innym rodzinom. Mario Bravo jest 119. odnalezioną osobą. Jego sprawa jest jednak szczególna - większość osób odnalezionych przez Abuelas de Plaza de Mayo nie może liczyć na spotkanie z biologicznymi rodzicami, najczęściej zostali bowiem zamordowani w więzieniach. Poznają więc jedynie dziadków.

Mario, który po odebraniu matce trafił do prowincji Santa Fe, na północnym-wchodzie kraju, wyjaśnia, że od wczesnej młodości podejrzewał, iż nie jest wychowywany przez biologicznych rodziców. W końcu zdecydował się umieścić swoją próbkę krwi w Banku Danych Genetycznych. 19 listopada udało się potwierdzić, że Mario jest rzeczywiście synem Sary.

- Nocami przeglądałem stronę Abuelas de Plaza de Mayo, wpatrując się w zdjęcia zaginionych osób i zastanawiając się, do kogo jestem podobny; czyim mogę być dzieckiem. Nigdy nie sądziłem, że mogę odnaleźć moją matkę żywą - mówił dziennikarzom mężczyzna. Zanim we wtorek stanął z matką twarzą w twarz, odbył z nią kilka rozmów telefonicznych. - Jesteśmy do siebie tacy podobni, mamy takie same rysy, brwi - opowiadał.

- Słyszałam twój płacz, na głowie miałam założony kaptur. Potem mi cię zabrano - mówiła na pierwszym spotkaniu z synem Sara.

Kobieta woli zachować prywatność i nie wystąpiła na konferencji prasowej po spotkaniu. Mario jest o wiele bardziej wylewny i chętnie odpowiada dziennikarzom, jak bardzo cieszy się ze spotkania i powiększonej rodziny, której członkiem będą teraz jego biologiczna matka i przyrodnie rodzeństwo.

Mężczyzna twierdzi, że nie ma niczego za złe rodzinie, która go wychowała, mimo że nigdy nie powiedzieli mu prawdy. Jak mówi, zostali oni oszukani w czasie procesu adopcyjnego. Rodzice już nie żyją.

Wiele dzieci więźniów politycznych okresu dyktatury odebranych rodziców decyduje się na poszukiwanie biologicznych rodziców dopiero po śmierci tych adopcyjnych. W innym wypadku konieczne jest bowiem postępowanie sądowe, które zawsze jest bolesne dla wszystkich zaangażowanych stron. Jak mówią przedstawicielki Abuelas de Plaza de Mayo, być może właśnie dlatego w ostatnich miesiącach zgłasza się coraz więcej osób. Umierają bowiem rodzice adopcyjni, a "dzieci", obecnie w wieku ok. 40 lat, rozpoczynają drogę do poznania prawdziwej tożsamości.

Zgodnie z szacunkami Abuelas de Plaza de Mayo w latach 1976-1983, kiedy krajem rządziła wojskowa junta, więźniom politycznym odebrano ok. 500 dzieci.

Autor: kg//gak / Źródło: tvn24.pl, La Nación, El Pais