Kilkuset rannych. Najbrutalniejszy dzień protestów

Źródło:
PAP

W stolicy Libanu Bejrucie trwają antyrządowe protesty. Policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego przeciwko demonstrantom. Blisko 380 osób zostało rannych, co powoduje, że sobota była najbrutalniejszym dniem od początku ruchu kontestacji władzy w tym kraju. 

Agencja AFP pisze, że pomocy udzielono co najmniej 377 osobom - rannych opatrzono na miejscu lub odwieziono do szpitali.

Demonstracje w Libanie, po niemal miesiącu spokoju, wybuchły na początku tego tygodnia. Przez kilka dni złość demonstrantów kierowała się głównie przeciwko bankom, które kilka dni temu ograniczyły ludziom dostęp do ich oszczędności. Niszczone były witryny budynków bankowych oraz bankomaty, dochodziło do starć z policją.

"Jeśli ludzie głodują, zjadają swoich władców"

Protesty w sobotę przeniosły się przed parlament, gdzie zebrali się ludzie niezadowoleni z gwałtownie pogarszającej się w ostatnich kilku tygodniach sytuacji gospodarczej kraju oraz nieporadności polityków, którzy nie potrafią porozumieć się w sprawie sformowania nowego rządu.

Jak pisze AFP, sobotnia manifestacja przybrała gwałtowny charakter. W stronę policji, która ustawiła barykady i zasieki z drutu kolczastego, rzucane były kamienie, metalowe przedmioty, gałęzie drzew i petardy. Na transparentach widniały hasła, wzywające elity polityczne do odejścia. Na jednym z nich było napisane: "Jeśli ludzie głodują, zjadają swoich władców".

Libański Czerwony Krzyż informuje, że podczas zamieszek policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych. W prowizorycznym obozie, rozstawionym przez demonstrantów niedaleko budynku parlamentu, pojawił się ogień. Nie są znane przyczyny pożaru ani jego skutki.

Apele władz o spokój

Po kilku godzinach zamieszek prezydent Michel Aoun zwrócił się do dowódców armii o przywrócenie spokoju w centrum Bejrutu. Według służby prasowej prezydenta wojsko zostało wezwane "do ochrony pokojowych demonstracji oraz własności publicznej i prywatnej oraz do przywrócenia spokoju w centrum Bejrutu".

Libańska minister spraw wewnętrznych Raja Haffar al-Hassan oświadczyła, że protestujący nie mają prawa atakować sił bezpieczeństwa. "Zawsze twierdziłam, że mamy prawo protestować, ale protesty, które mogą przerodzić się w rażący atak na siły bezpieczeństwa, na własność publiczną i prywatną, są potępiane i są nie do zaakceptowania" - napisała na Twitterze.

W sumie podczas zamieszek zatrzymano około 30 osób, ale prokuratura nakazała ich wypuszczenie - informuje agencja AFP, nie podając więcej szczegółów.

Uczestnicy protestów nawoływali w sieciach społecznościowych do kolejnych demonstracji w niedzielę przed parlamentem w centrum miasta, gdzie dzień wcześniej rozpoczęły się starcia.

Nie chcą powrotu Haririego

Demonstranci są przeciwni powrotowi na stanowisko premiera Saada Haririego, który ustąpił 29 października 2019 roku pod wpływem masowych manifestacji ulicznych i oskarżeń całej politycznej elity Libanu o korupcję i doprowadzenie do najgorszej od dziesięcioleci sytuacji gospodarczej w kraju. Od tego czasu trwają negocjacje między głównymi partiami na temat sformowania nowego gabinetu.

Demonstranci są przeciwni powrotowi na stanowisko premiera Saada Haririegokremlin.ru

Eksperci podkreślają, że Liban potrzebuje pilnie nowego rządu, który wyprowadziłby kraj z obecnego impasu politycznego i kryzysu gospodarczego. Zagraniczni kredytodawcy są gotowi pomóc, ale tylko wówczas, gdy w Libanie będzie stabilny rząd, zdolny do przeprowadzenia koniecznych reform.

Źródło: PAP

Autorka/Autor:momo, pp//now