Amerykanie stracili w Iraku nie tylko żołnierzy

 
W Iraku nadal stacjonuje 50 tysięcy w pełni uzbrojonych AmerykanówUS Army

O trudnych do policzenia i sklasyfikowania politycznych kosztach operacji w Iraku, w tym o zachwianiu reputacji USA jako kraju skutecznego, pisze na łamach "Washington Post" publicystka Anne Applebaum. Według dziennikarki amerykańskie supermocarstwo nie tylko roztrwoniło nad Tygrysem i Eufratem swoją reputację, ale też stało się ślepe na wzrost znaczenia globalnych rywali.

Publicystka wyraża nadzieję, że w planowanym na 31 sierpnia wystąpieniu na temat Iraku prezydent USA Barack Obama oszacuje wpływ siedmioletniej operacji na politykę zagraniczną Waszyngtonu.

USA słabsze

Zdaniem Applebaum "ofiarą" irackiej wojny stała się dotychczasowa opinia o skuteczności amerykańskiej, zdolność USA do tworzenia koalicji, możliwość wpływania USA na sytuację na Bliskim Wschodzie, a także - na gruncie wewnętrznym - zdolność Ameryki do troszczenia się o własnych rannych weteranów.

Reputacja USA jako kraju skutecznego ucierpiała, jak pisze publicystka, na skutek "chaotycznej okupacji", "sprzeczek między Pentagonem a Departamentem Stanu", "wrażenia niekompetencji, a po Abu Ghraib - także głupoty i okrucieństwa".

Ucierpiała także amerykańska zdolność tworzenia koalicji - pisze Applebaum, zaznaczając, że "po początkowym przypływie poparcia, okupacja Iraku okazała się niepopularna nawet w krajach, gdzie Ameryka jest popierana, jak Włochy czy Polska". Irak jest też, zdaniem publicystki, "częściową przyczyną tak małego entuzjazmu wobec operacji w Afganistanie i problemów z wywarciem zorganizowanego nacisku na Iran".

Wrogowie silniejsi

"Chaos w Iraku jawnie wzmocnił Iran. Nie miał też pozytywnego wpływu na konflikt izraelsko-palestyński. Sprzyjając wzrostowi cen ropy umocnił Arabię Saudyjską, której reżim wyhodował 15 z 19 porywaczy samolotów z 11 września 2001 roku", czytamy w "Washington Post".

"Wysokie ceny ropy umocniły też Rosję i Wenezuelę - co nie tak wielu zauważyło", pisze Applebaum wskazując przy tym, że ucierpiała też umiejętność USA myślenia jak globalne mocarstwo.

"Nawet, gdybyśmy całkowicie wycofali wojsko z Iraku, ugrzęźliśmy tam na dekadę, w której Chiny uzyskały status rzeczywistej potęgi światowej, Ameryka Łacińska dryfuje na lewo, a Rosja z sukcesem użyła polityki rurociągów do podziału Europy", pisze Applebaum podkreślając, że trendy te nie zwróciły szczególnej uwagi administracji George'a W. Busha, a jeszcze mniejszą - Baracka Obamy.

Koniec wojny

Artykuł w "WP" ukazał się na fali dyskusji w mediach amerykańskich, towarzyszących wycofaniu stricte bojowych oddziałów z Iraku. Obecnie w kraju pozostaje tylko 50 tysięcy żołnierzy USA "doradzających i szkolących" wojsko irackie.

Pozostałe nad Tygrysem i Eufratem jednostki są jednak w pełni zdolne do prowadzenia typowych operacji bojowych, ich "pomocnicza" funkcja jest więc tylko tytularna.

Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Army